Tytu³: ekologia i sztuka - Think tank feministyczny :: Patriarchat dzisiaj

Dodane przez magdalenaO dnia 18-06-2009 18:51
#1

Dla mnie zmienia się nie tyle patrriarchat co zmieniają się mężczyźni - coraz rzadziej przywdziewają model "macho" i coraz cześciej przyznają się do posiadania cech stereotypowo uznawanych za żeńskie, lub przywdziewania ról stereotypowo kobiecych (męska przedszkolanka, urlop tacierzyński, tzw. metroseksualizm itp.) Zastanawiam się czy kobiety aby również nie przechodzą podobnej metamorfozy - przywdziewając role stereotypowo męskie, kwestionują sam podział na to specyficznie męskie i specyficznie kobiece.
Tylko znowu nie da się ukryć że powyższe zmiany mają zasięg wciąż jeszcze elitarny...

Dodane przez magdalenaO dnia 18-06-2009 19:25
#2

myślę, że my kobiety także na tym korzystamy: mężczyzna staje się dla nas partnerem a nie panem władcą.
zgadzam się że te zmiany nie stanowią zagrożenia dla istnienia patriarchatu jako takiego, ale zarazem zmieniają jego charakter

Dodane przez magdalenaO dnia 18-06-2009 19:36
#3

Agata Czarnacka napisał/a:
jakie są społeczne koszty rezygnacji z bycia autorytetem? coraz częściej mówi się, że kobieta musi być dla swoich dzieci i matką, i ojcem. bycie autorytetem dla ziecka jest też kosztowne, o czym dobrze wiedziała już Mary Wollstonecraft...
ale czym innych jest wymigiwanie się facetów od pełnienia roli rodzicielskiej a czym innym bycie ojcem mniej autorytarnym, a bardziej troskliwym (matczynym) i vice versa. Te role - ojcowska i matczyna nie muszą być tak sztywno rozdzielone. Kazdy rodzic mógłby pełnić je obie..

Dodane przez magdalenaO dnia 18-06-2009 19:43
#4

ale dzieci hippisów nie dość że były puszczone samopas to jeszcze często przejmowały za swoich rodziców odpowiedzialność. Nie da się zagwarantować takiego a nie innego efektu wychowania dziecka niezależnie od tego jaką strategię przyjmiemy

Dodane przez magdalenaO dnia 18-06-2009 19:47
#5

Katarzyna Szumlewicz napisał/a:
W jakimś sensie nam się to opłaca, ale w innym chyba jesteśmy raczej oszukane, tym bardziej jeśli nie będziemy się ograniczać do klasy średniej w naszych analizach. Bo na kobiety spadają koszty tego zmodernizowanego patrairchatu, czasem to są po prostu inne kobiety - na przykład te, które szyją kobietom i mężczyznom z zamożniejszych krajów/środowisk ubrania, te które zajmują się dziećmi kobiet "wyemancypowanych do kariery" itp.
to dla mnie jest raczej problem biegunowego podziału świata, na te biedne i te wysokorozwinięte. W tych pierwszych sytuacja i kobiet i dzieci i mężczyzn jest niesłychanie trudna (co nie zmienia oczywiście faktu że kobiety przez to że są kobietami są niejako podwójnie poszkodowane...)

Dodane przez Przemek dnia 18-06-2009 19:47
#6

Chyba raczej nie udowodniono, że dzieci hipisów były bardziej sfrustrowane niż dzieci wychowywane w sposób antyautorytarny. Takie przekonanie to raczej element reakcyjnego dyskursu epoki Reagana.

Dodane przez magdalenaO dnia 18-06-2009 19:52
#7

Katarzyna Szumlewicz napisał/a:
Ale czy to stwierdzone socjologiczie, czy tylko Houellebecq tak uważa Smile W sensie, że dzieci hipisów są nieszczęśliwe? Naomi Klein chyba jest dzieckiem hipisów i nie jest nieszczęśliwa, a jesli już, to konstruktywnie Smile
to będzie truizm: wśród dzieci hipisów były i szczęśliwe i nieszczesliwe...

Dodane przez Przemek dnia 18-06-2009 19:53
#8

Ale co to niby jest ta "niespójność ról"? Jak facet nie leje dziecka pasem, to jest to przejaw "niespójnej roli męskiej"?

Dodane przez Przemek dnia 18-06-2009 20:02
#9

Nie potrafię niestety zrozumieć, dlaczego przyznanie się przez ojca do bezradności miałoby być bardziej destrukcyjne niż przyznanie się do niej przez matkę. Psychoanalitycy na pewno dużo by mówili o funkcji symbolicznej, "imieniu ojca" itp., ale różnorodność sytuacji rodzinnych temu przeczy . To jest mit o tym, że do szczęścia potrzebny jest sztywny podział ról.

Dodane przez Przemek dnia 18-06-2009 20:05
#10

Zgadzam się w pełni z Katarzyną Szumilewicz w ocenie rzekomego "kryzysu męskości". To raczej ci, którzy twierdzili że świat się zawali, kiedy rozluźni się autorytarny model ojcostwa, są sfrustrowani, a nie mężczyźni czy ich dzieci.

Dodane przez magdalenaO dnia 18-06-2009 20:10
#11

No i Katarzyna zwraca uwagę że rzekomy kryzys to de facto zwiększenie kalejdokopu ról możliwych do pełnienia (jeśli zechce) przez faceta, podczas gdy kobiety nie mają wyboru i gdy facet powie: "nie" po prostu muszą np. zająć się niemowlakiem...

Dodane przez Przemek dnia 18-06-2009 20:12
#12

Chyba urlopy ojcowskie itp. instytucje trudno podciągnąć pod "multyplikację ścieżek unikania odpowiedzialnośći"...

Dodane przez Przemek dnia 18-06-2009 20:14
#13

To raczej tradycyjny model wychowania ściągał z ojca wszelką odpowiedzialność, ograniczając jego rolę do punitywnej jako "strażnika prawa, zasady rzeczywistości" czy jak tam inaczej jeszcze to nazwiemy...

Dodane przez magdalenaO dnia 18-06-2009 20:20
#14

ale teraz to faktycznie trochę przypomina takie proszenie dzieciaka by zechciał może posprzątać swój pokój. dzieciak może na to przystać, albo łaskawie olać. (mam na mysli sytuację z urlopem tacierzyńskim)

Dodane przez magdalenaO dnia 18-06-2009 20:20
#15

To było do Przemka...

Dodane przez Przemek dnia 18-06-2009 20:21
#16

Ciągle nie bardzo rozumiem, w jakim stopniu ma dziecku zagrażać to, że ojciec - nawet niekoniecznie z powodów emocjonalnych - przejmie rolę opiekuńczą, a matka rolę podstawowej osoby utrzymującej rodzinę.

Dodane przez magdalenaO dnia 18-06-2009 20:25
#17

Przemek napisał/a:
Ciągle nie bardzo rozumiem, w jakim stopniu ma dziecku zagrażać to, że ojciec - nawet niekoniecznie z powodów emocjonalnych - przejmie rolę opiekuńczą, a matka rolę podstawowej osoby utrzymującej rodzinę.
dla mnie to nie w tym problem (i raczej w niczym nie zagraża), problemem jest to że w ramach systemu patriarchalnego ojciec zaczyna wychowywać dzieci i to zostaje uznane w tym systemie za normę patriarchatu nie likwidujac jego samego.
nie wiem czy jasno napisałam to o co mi chodzi...

Dodane przez Przemek dnia 18-06-2009 20:33
#18

A mnie się wydaje, że te urlopy właśnie mogą na dłuższą metę dużo zmienić, bo ojciec przestaje być tym odległym "patriarchą", a włącza się w życie rodziny i dziecka w takim najbardziej podstawowym, fizycznym sensie. Jasne, że jest to w tej chwili kwestia wyboru, ale jak inaczej wyobrazić sobie zmianę w wielowiekowej strukturze opieki nad dziećmi, niż stopniowo?

Dodane przez magdalenaO dnia 18-06-2009 20:46
#19

Janie neguję tego o czym pisze Przemek. Zwracam tylko uwagę że zmiana podejścia do ojcostwa nie musi się łączyć z "upadkiem patriarchatu"