Tytu³: ekologia i sztuka - Think tank feministyczny :: Ćwiczenie z wyobraźni

Dodane przez magdalenaO dnia 14-05-2009 19:08
#1

Dla mnie jej projekt jest niestety zbyt abstrakcyjny i według mnie niemożliwy do zrealizowania w praktyce

Dodane przez Przemek dnia 14-05-2009 19:12
#2

Ale przecież ona podaje całkiem konkretny przykład takiej sfery - "tęczową koalicję".

Dodane przez EwaCh dnia 14-05-2009 19:17
#3

W moim czytaniu Young oddziela sfere polityki od ekonomii (rynku), tzn nie tyle sama odziela co reprodukuje te podziały z filozofii politycznej, ktora odnosi sie do kategorii jak panstwo czy spoleczenstwo obywatelskie, jednostka/podmiot polityczny, ale nie do kategorii takiej jak rynek. Jej tekst ma znaczenie historyczne, ale w dobie neoliberalizmu, ekonomicznego zarzadzania, marketyzacji wszystkich domen zycia spolecznego - nie odpowiada na nasze wspoleczne polityczne potrzeby, totez mam (miedzy innymi) problem z tym, ze te dyskusje bylyby w ramach wyznaczonych przez owe konwencje

Dodane przez Przemek dnia 14-05-2009 19:20
#4

Co do debat na ulicy, to zdaniem Young stanowią one właśnie włączenie do debaty elementów - uczuciowych, estetycznych - które nie mieszczą się w tradycyjnych modelach debaty, nawet ich współczesnych wariantach, jak u Habermasa. To dla niej stanowi właśnie o ich wartości.

Dodane przez Przemek dnia 14-05-2009 19:25
#5

Myślę, że jest to bardzo atrakcyjna propozycja, a o tym, że ona rzeczywiście działa, świadczy nośność różnych współczesnych ruchów społecznych, które często odwołują się do formy ulicznego happeningu, np. ekolodzy.

Dodane przez magdalenaO dnia 14-05-2009 19:32
#6

Chodzi mi o to, ze między stronami dyskursu istnieją punktywidzenia nie do przezwyciężenia. Co zrobić w sytuacji gdy poglądy A są nie do pogodzenia z poglądami B.? Gdy w grę wchodzą sprzeczne systemy wartości, nie ma możliwości ddebaty, czy dyskusji o jakiej ona pisze. Tak samo w samej praktyce politycznej, nie ma woli "słuchania"

Dodane przez EwaCh dnia 14-05-2009 19:34
#7

Sukces w zakresie widzialnosci to nie to samo co efektywny wplyw polityczny... hapeningi uliczne sa widzialne i atrakcyjne, ale jesli spojrzymy na wzrost zagrozen srodowiska (toksyczne chemikalia, zuzycie nieodnawialnych surowcow, utrata bioroznorodnosci, utrata arealu lasow, wyjalowienie gleb, dezertyfikacja ) to wszystko idzie w gore...

Dodane przez EwaCh dnia 14-05-2009 19:38
#8

ja czytam ich tak ze i Habermas i Young zamykaja oczy na nierowne stosunki sil. To jest dobrodziejstwo inwentarza filozofii preskryptywnej...

Dodane przez Przemek dnia 14-05-2009 19:38
#9

Ona w sumie pisze, że nie zawsze efektem debaty musi być wypracowanie wspólnego punktu widzenia, ale zrozumienie cudzego. Foucault ciekawie o tym pisa, jak nasze rozumienie dyskusji jest często zakorzenione w teologicznym jej rodowodzie, gdzie chodziło nie o dojście do porozumienia, ale o udowodnienie dyskutantowi - przeciwnikowi - że to my mamy rację i narzucenie mu naszego poglądu. Zdaje mi się, że my nadal często tak właśnie intuicyjnie rozumiemy dyskusję.

Dodane przez Magdalena Dunaj dnia 14-05-2009 19:39
#10

Wydaje się, że Young mysli o sferze publicznej jako arenie wolnych wypowiedzi tym bardziej, że władzę jakby wyłącza z tej sfery. I tu jest problem bo władza tez jest sfera publiczną. Z władza wiążą się pewne dzialania, które nie sa mozliwe bez uzyskania zgody/porozumienia. Chyba Young bardziej chodzi o taka sferę, w której kazdy może mieć rację - podejmować moralnie dobre decyzje, być rownowartościowy. Ale jest to sfera publiczna wykluczająca wladzę.

Dodane przez magdalenaO dnia 14-05-2009 19:40
#11

Już widze naszych polityków jak jeden zechce zrozumieć drugiego:/ w tym sensie jest to dla mnie abstrakcyjne.

Dodane przez Przemek dnia 14-05-2009 19:45
#12

Ale też politycy/władza instytucjonalna to nie jedyna władza...

Dodane przez Magdalena Dunaj dnia 14-05-2009 19:46
#13

Katarzyna Szumlewicz napisał/a:
Magdaleno Dunaj, jeżeli dobrze Cię rozumiem, zarzucasz Young relatywizm?


Tzn?

Dodane przez EwaCh dnia 14-05-2009 19:46
#14

Agata Czarnacka napisał/a:
co to jest "filozofia preskryptywna"?


konstruowanie idealnosci, ustalanie wartości, opowieści o tym, jak swiat powinien wygladac, jak ludzi powinni sie zachowywac...

cos w tym jest nie odrzucalabym takich projektow, ale niestety maja one swoje ciemne strony

Dodane przez magdalenaO dnia 14-05-2009 19:51
#15

Agata Czarnacka napisał/a:
a jaka jest filozofia "niepreskryptywna"?
moze taka w której wychodzi się od własnych doswiadczeń egzystencjalnych, nie narzucając swej perspektywy spojrzenia innym.

Dodane przez Przemek dnia 14-05-2009 19:52
#16

Też ciekaw jestem jakiegoś przykładu filozofii niepreskryptywnej

Dodane przez magdalenaO dnia 14-05-2009 19:57
#17

Jesli nie tworzy całościowych systemów, to nie wyklucza, co najwyżej nie obejmuje swą perspektywą wszystkich perspektyw

Dodane przez Przemek dnia 14-05-2009 19:59
#18

Faktycznie problem leży w tym, że nawet jeśli my zrezygnujemy z narzucania komuś swojej perspektywy, to on niekoniecznie musi zrobić tak samo. Nie mam na to rozwiązania...

Dodane przez EwaCh dnia 14-05-2009 19:59
#19

niekoniecznie musimy ujmowac to w opozycji preskryptywna i niepreskryptywna, moze preskryptywna i opisujÄ…ca, (deskryptywna), co z kolei prowadzi do pytan z jakiej pozycji i jakimi narzedziami poslugujemy sie do opisu

Dodane przez magdalenaO dnia 14-05-2009 20:06
#20

Agata Czarnacka napisał/a:
Nie da się ukryć, że wykluczenie to z punktu widzenia filozofii jeden z najpoważniejszych i najciekawszych problemów. Dlaczego uznajemy, że całościowe systemy są wykluczające? Co to w ogóle jest wykluczenie?
bo są zamknięte na to co nie mieści się w owej całosci, co nie zostało w niej przewidziane i co ma np. dopiero nadejsć..