Tytu³: ekologia i sztuka - Think tank feministyczny :: Kobieta jako Inny?

Dodane przez EwaCh dnia 30-04-2009 15:18
#1

Witam w imieniu Think Tanku Feministycznego

Edytowane przez EwaCh dnia 30-04-2009 15:35

Dodane przez Przemek dnia 30-04-2009 19:16
#2

Wydaje mi się, że de Beauvoir pisze z pozycji męskiej, bo w jej tekście to męskie ciało, jakby wyrwane spod władzy jakichkolwiek biologicznych ograniczeń, wydaje się ideałem. A ciało kobiece jest jak jakiś ubezwłasnowolniający kobiety potwór, od którego trzeba się uwolnić.

Dodane przez Magdalena Dunaj dnia 30-04-2009 19:25
#3

Tym co dla mnie inspirujące w jej tekście to opis ciała właśnie. Moim zdaniem to zakorzenianie w cielesności może być jakąś strategia politycznego działania. Bo jeśli szkać jakiejkolwiek wspólnoty kobiet to chyba w ciele właśnie. Ja mam poczucie, że się na temat ciała kobiecego mało mówi. I nie chodzi mi o dyskusje na temat grzechu, czy zycia poczętego ale właśnie na temat biologii.

Dodane przez Przemek dnia 30-04-2009 19:27
#4

Moim zdaniem taka wolność, jaką postuluje de Beauvoir jest właściwie niemożliwa. Również pozycja męska w jej tekście to jakiś fantazmat zupełnie bezcielesnego mężczyzny-czystego umysłu. Ideał nawet dla samych mężczyzn nieosiągalny.

Dodane przez Przemek dnia 30-04-2009 19:35
#5

A mnie się wydaje, że de Beauvoir patrzy na kobiece ciało z męskiej perspektywy. To przecież męska, XiX-wieczna medycyna tak mocno kobiece ciało zmedykalizowała...

Dodane przez EwaCh dnia 30-04-2009 19:36
#6

Zgadzam sie z Kasia ze tekst ten trzeba czytac jako tekst historyczny. Niebezpieczne natomiast jest czytanie go jako tekst wspolczesny czy jako tekst zalozycielski. Warto takze zwrocic uwage na to, ze de Beauvoir mowil glosem bialej uprzywilejowanej kobiety. Ponadto Kobieta jako Inny nie zostala przejeta w tradycji spolecznego konstruktywizmu ("Nikt nie rodzi sie kobieta'Wink, cialo jak chcialaby de Beauvoir nie jest wyjasniane w naszym polskim dyskursie jako uwarunkowane ekononomicznie, spolecznie i psychologicznie, ale tylko psychologicznie, co znakomicie wspiera/reprodukuje metodologiczny indywidualizm, w tym ten od Butler. Powstaje rewers, przed ktorym Butler z kolei przestrzega, uniwersalna kobieta jako niemeżczyzna (taki jest np dyskurs Magdaleny Srody

Edytowane przez EwaCh dnia 30-04-2009 19:37

Dodane przez Magdalena Dunaj dnia 30-04-2009 19:52
#7

Jeśli chodzi o nasienie/plemnik jako czynnik aktywny to jest artykuł na ten temat w Gender perspektywa antropologiczna tom 2. Właśnie okazuje się, że nawet w opracowaniach naukowych ciągle kobiece ciało jest opisywane jako bierne, poddane albo jako pożerające - dopóki nie mozna spokojnie mówić o kobiecym ciele nie można mówić o kobiecym podmiocie - zawsze pojawia się męska fantazja lękowa.

Dodane przez Przemek dnia 30-04-2009 20:17
#8

Moim zdaniem męskość nadal jest konstruowana w opozycji do kobiecości. E. Badinter pokazywała, że oprócz tej opozycji ważna jest oczywiście opozycja wobec homoseksualności i wobec dziecka. Takie są trzy główne wymiary męskiej tożsamości, choć pewnie nacisk na poszczególne elementy się zmienia

Dodane przez Magdalena Dunaj dnia 30-04-2009 20:41
#9

To jest moim zdaniem ogromna zasługa Butler, że wprowadziła takie rozumienie podmiotu do feminizmu - choć oczywiście problem leży w tym, że zbyt łatwo taką koncepcję podmiotu estetyzując - odpolitycznić, albo sprowadzić politykę emancypacyjną do działań estetycznych, spektakularnych (czyli do kawałka społeczeństwa spektaklu). Jak to odzyskać?


Jak dla mnie to jest na nowo waga pytań podstawowych o sens ludzkiej egzystencji. Tylko nie da się już odpowiadać na te pytania rodzielając ciało i duszę czy też ciało i umysł, szukając jakiś odmiennych 2 substancji. Nie możemy znieśc ciała bo ono umiera i bezwstydnie nie wpisuje się w żąden porządek, który chcielibyśmy mu narzucić. To moim zdanem zasługa feminizmu- podniesienie kwestii ciała właśnie.

Dodane przez Megi dnia 30-04-2009 20:48
#10

Kacha Szaniawska napisał/a:
a lęk przed 'zniewieścieniem' zastapił lęk przed 'homoseksualizmem' (w pewnym sensie jako formą 'zniewieścienia'Wink


Wśród dzisiejszych mężczyzn 50-latków np. powitania całusami w policzek są normą. U starszych także. Młodsi już się tak nie "spoufalają". Sądzę, że właśnie w obawie przed naznaczeniem "homo".

Kiedyś (jedno, dwa pokolenia wstecz) pozycje kobiet i mężczyzn w społeczeństwie były jasno i wyraźnie określone. Faceci nie bali się bycia oskarżonymi o homoseksualizm. Co najwyżej się trochę pośmiali w kącie. Teraz partie polityczne budują swój wizerunek w oparciu o homofobię.

Nastroje homofobiczne budzą się zawsze wtedy, kiedy "oczywista" pozycja mężczyzn jest zagrożona. Z lęku po prostu.

Dodane przez Przemek dnia 30-04-2009 20:51
#11

Eve Kosofsky-Sedgwick pokazała, że homofobia była mechanizmem konstruowania męskości w całej epoce nowoczesnej, nie jest to cecha naszych czasów. Strach przed byciem uznanym za homoseksualistę był nawet silniejszy, może tylko schemat męskich więzi homospołecznych był inny i co innego "uchodziło".

Dodane przez Monika Bobako dnia 30-04-2009 21:00
#12

Można by sie zasatnowić nad znaczeniem krytyki heteronormatywności, którą przeprowadza Butler, dla kobiet w ogóel bez względu na ich orientację sksualną, ta krytyka to przeciez nie tylko coś, co leży w intersie osób homoseksualnych. Matryca heteronormatywna konstruuje kobiety w figurze podporządkowania, więc jej demontaż ma tu pomóc w ich wzmocnieniu, emancypacji, nawet jeśli nie są lesbijkami.
Z drugiej strony Sedgwick mówi, że o ile homofobia zawsze się łączy z mizoginią i podporządkowaniem kobiet, o tyle w drugą stronę to niekoniecznie działa - tzn likwidacja homofobii, nie oznacza, że następuje równość płci - po prostu dlatego, że możliwe są formy homofilnego patrirchtu.
Więc zastananwiam się nad tym, jakie jest oststcznie znaczenie krytyki heteronormatywności dla feminizmu.

Dodane przez polatucha dnia 03-05-2009 22:46
#13

Wiem, że jest już po czasie, ale chciałabym odnieść się do kilku wypowiedzi:
Przemek napisał/a:
Wydaje mi się, że de Beauvoir pisze z pozycji męskiej, bo w jej tekście to męskie ciało, jakby wyrwane spod władzy jakichkolwiek biologicznych ograniczeń, wydaje się ideałem. A ciało kobiece jest jak jakiś ubezwłasnowolniający kobiety potwór, od którego trzeba się uwolnić.

Wydaje mi się to podejście redukcjonistycznym. Czytanie DP powinno jednak w jakimś tam stopniu odnosić się do Bytu i nicości Sartre'a. Pomocny wydaje się on właśnie w próbie zrekonstruowania roli ciała w opisach ciała kobiecego w DP. Sartre postuluje 3 wymiary ontologiczne ciała; sama definicja ciała odbiega od tej, którą dziś mamy. 1 dotyczy "ciała-dla-mnie" i dotyczy sytuacji jednostki wolnej, projektującej siebie, mogącej traktować swe ciało (czyli siebie, świadomość jest ucieleśniona) jako narzędzie lub centrum odniesień. Drugim wymiarem jest perspektywa trzecioosobowa widoczna w naukowym opisywaniu ciała - biologiczne ciało. Trzecim wymiarem ontologicznym jest ciało-dla-mnie-widziane-przez-innego. To znaczy uwewnętrznienie Inności, którą określiła nas druga świadomość (nawiązuje to do alternatywizmu egzystencjalnego); chodzi o to, że jednostka zaczyna traktować własne ciało, tak jak traktuje je inny. Widzi siebie oczami Innego.
Stąd tez opisy ciała, jakie serwuje nam SdB są trojakie. Co innego gdy pisze, że ciało jest sytuacją (s.53) a zupełnie co innego gdy pisze o tym jak kobiece ciało przeżywa deflorację.
Analizy Inności wg SdB pokazują właśnie, że Inność-kobiecość "wchodzi" przez ciało, jest to jeden z momentów negowania własnej transcenedencji i popadanie w egzystencję bytu-w-sobie. lepiej by było, moim zdaniem, nie spłaszczać tak radykalnie i chyba krótkowzrocznie opisów SdB. Zwłaszcza, że jej refleksja nad ciałem pojawia się i w daljszej jej twórczości.

Katarzyna Szumlewicz napisał/a:
Beauvoir pragnie, by kobiety przestaly być Innym, tj stały się jak mężczyźni. Nie ma tu refleksji, że to mężczyźni powinni się zmienić, że to im coś umyka, (...).

Owszem jest refleksja. SdB tworzy własny podmiot (inkorporuje immanencję w strukturę podmiotu). Jej wizja poemancypacyjna wymaga zmiany nastawienia mężczyzn. Jasne, że pisze wprost o "dorównywaniu" mężczyznom, ale oskarżanie jej o bezrefleksyjność nie jest słuszne. Tym bardziej, że przekracza alternatywizm egzystencjalny, przekracza formalizm relacji między ludzkich Sartre'a i, co najważniejsze, pisze o "wzajemnym uznaniu" obojga płci. Więc nie chodzi tu o stanie się mężczyznami.