Tytu³: ekologia i sztuka - Think tank feministyczny :: Gender mainstreaming

Dodane przez EwaCh dnia 18-03-2009 20:29
#1

Mariam Sawer zwraca uwagę, że feministki i femokratki (ekspertki ds gender czy rownego statusu zatrudnione w administracji publicznej czy w firmach doradczych) zajmują różne stanowiska. Femokratki ogranicza to co mozna zrobić w ramach patriarchalnego, obecnie neoliberalno-konserwatywnego państwa czy organizacji ponadnarodowych jak EU, UNDP czy ONZ. Czy zgadzacie się, że ich agenda jest niekoniecznie taka sama? O jakie stawki tutaj chodzi?

Edytowane przez EwaCh dnia 19-03-2009 17:18

Dodane przez Ania Zachorowska dnia 19-03-2009 18:45
#2

Sawer zwraca uwagę na to, iż kobiety długo walczyły o to, aby umieścić swoje przedstawicielki w organach władzy. W ten sposób możliwy jest wpływ na kształt prowadzonej polityki, jakość ustawodawstwa. Niemniej możliwość kreowania rzeczywistości przez mechanizm państwowy jest mocno ograniczona. Urzędnicy dostosowują się do biurokratycznego świata, tak dzieje się również z kobietami. Kolejne pytanie to wielokrotnie podnoszona uniwersalność kategorii kobiety oraz samo rozumienie równości płci. Inną kwestią jest to, na ile poważnie traktowane są kobiety, które mają monitorować działania wszelkich instytucji pod kątem uniwersalnie zdefiniowanej równości płci.
Tak więc kobiety partycypujące w biurokratycznych strukturach państwowych mają wiele ograniczeń. I stąd problematyczne wydaje się uznawanie tak zdefiniowanej agendy, jako głównych haseł ruchu feministycznego.

Dodane przez AJO dnia 19-03-2009 19:11
#3

wydaje mi się, że problemem nie jest agenda sama w sobie jako taka, ale wpasowywanie jej w dotychczasową patriarchalną strukturę i jej działanie na dotychczasowych patriarchalnych zasadach. Dlatego w agendzie takiej pracować powinny praktyczki/ praktycy a nie polityczki/politycy/urzędnicy/czki. Wydaje mi się, że mimo wszystkich niedociągnięć agenda taka być powinna, ale przede wszystkim musi mieć możliwość wymierzania konkretnych sankcji.


poza tym stety/niestety samo sformułowanie mainstreaming zakłada, że polityka takiej agendy musi być w jakiś sposób ugrzeczniona czy też zawierać w sobie to do czego większość feministek/osób zajmujących się równością nie ma wątpliwości.

Dodane przez EwaCh dnia 19-03-2009 19:12
#4

Aniu, stwierdzenie ze kobiety dlugo walczyly zeby umiescic swoje przedstwicieli w organach wladzy to skrot myslowy, ktory sugeruje jednolity ruch (bo ktore kobiety walczyly, a ktore objely stanowiska, jaka siatka pojeciowa sie posluguja, czy i jak rozliczaja sie wobec kobiet ktore reprezentuja - to wszystko budzi watpliwosc). Sawer i wiele innych feministek mowi, ze dobrze zeby kobiety byly i tu i tam. A to oznaczam ze nie ma i nie powino byc identycznych programow

Dodane przez magdalenaO dnia 19-03-2009 19:16
#5

Dla mnie, jeśli postulaty feminokratek traktować jako egzemplifikację postulatów feministycznych, to nie feminizmu w ogóle (bo czegos takiego właściwe w ogóle nie ma), ale jego konkretnego właśnie neoliberalnego modelu. Są kobiety czujące się feministkami i wyznające neoliberalny system wartości i takie które również czują się feministkami ale na neoliberalizm mają alergię. Ani pierwszych ani drugich nie można uznać za reprezentację feminizmu pojętego jako całość.

Dodane przez Ania Zachorowska dnia 19-03-2009 19:18
#6

Oczywiście Ewo, że się z Tobą zgadzam. Nie twierdzę, że kobiety mają jednakowe cele i jednakowe programy. NIe twierdzę również, że reprezentują one ponad 50% społeczeństwa i wszystkie podstulaty przez tą część społeczeństwa wysuwane. Bardzo często jest tak, że w ogóle nie reprezentują one postulatów ruchu feministycznego, a i tak nazywane są reprezentantkami kobiet (choć w przypadku mężczyzn nie mówi się o uniwersalnych reprezentantach).

Dodane przez AJO dnia 19-03-2009 19:23
#7

Bardzo często jest tak, że w ogóle nie reprezentują one postulatów ruchu feministycznego, a i tak nazywane są reprezentantkami kobiet (choć w przypadku mężczyzn nie mówi się o uniwersalnych reprezentantach).
ale czy to wina agendy? Czy może po prostu kogoś kto się nam tym stanowisku znalazł?
Na naszym polskim podwórku Radziszewska się nie sprawdza, ale Środa czy Nowacka do najgorszych chyba nie należały?

Dodane przez magdalenaO dnia 19-03-2009 19:23
#8

Ania Zachorowska napisał/a:
(...) a i tak nazywane są reprezentantkami kobiet (choć w przypadku mężczyzn nie mówi się o uniwersalnych reprezentantach).

Dziękuję ci Aniu. Nieuświadamiałam sobie tej dysproporcji

Dodane przez Ania Zachorowska dnia 19-03-2009 19:29
#9

No i oczywiście istotna kwestia, o której wspomniała AJO, czyli podstawy na których opiera się biurokratycznych mechanizm państwowy. Kobiety działają w patriarchalnych strukturach, poniekąd je legitymizując. Stwierdzenie, że wprowadzenie kobiet do struktur spowoduje zmianę zasad, na których zostały oparte, nikogo już nie przekonuje (pomijając już kwestię pułapki jednolitości kobiet, o której wspominała Ewa, która w tego typu stwierdzenia jest wpisana).

Dodane przez EwaCh dnia 19-03-2009 19:29
#10

Bardzo ciekawy przyklad co mozna czego nie da sie zrobic to notatka "zasady gm w nowych programach ESF". Notatka zawiera ktyryke gender mainstreaming, miedzy innymi za ogolne i rozdzielcze kategoryzowanie kobiety, mezczczyzni, niepelnosprawni, mniejszosci etniczne' - ale kiedy czytamy wnioski, to tam zestaw wskażnikow, ktory jest zamkniety w analogicznych technokratycznych parametrach, ktore sa krytykowane, albo w ramch politycznie dozwolonego. Rzady mowia pariarchalnym technokratycznym jezykiem, feministyczne analizy i postulaty sa tlumaczone na technokratyczne kategoria i wskazniki. Jednoczesnie, zwlaszcza u nas w Polsce gender mainstreaming nie jest przdmiotem krytycznej refleksji, a wrecz jest wykladana na uniwersytetach jako feminizm. Raport UNDP konczy sie rekomendacjami, ze glowne sprawy to przezwyciezanie stereotypu, rowna ilosc kobiet i mezczyzn na wyzszych stanowiskach, robienie budzetow czasu, zeby prace domowa dzielic po rowno...a tego np ze inaczej dosweiadcza sie podzialu pracy domowej w niskodochodowych gospodarstwach domowych a inaczej u zamoznych yuppies we wskaznikach nie ma, wiec to sie sprowadza do akceptacji, bieda owszem, byle ja rowno dzielic

Dodane przez magdalenaO dnia 19-03-2009 19:39
#11

Ania Zachorowska napisał/a:
No i oczywiście istotna kwestia, o której wspomniała AJO, czyli podstawy na których opiera się biurokratycznych mechanizm państwowy. Kobiety działają w patriarchalnych strukturach, poniekąd je legitymizując. Stwierdzenie, że wprowadzenie kobiet do struktur spowoduje zmianę zasad, na których zostały oparte, nikogo już nie przekonuje (pomijając już kwestię pułapki jednolitości kobiet, o której wspominała Ewa, która w tego typu stwierdzenia jest wpisana).
A może jest tak, że te feministki któym zależy na zmianie zasad mają nikłe szanse by wejść w struktury władzy - dyskwalifikuje je paradoksalnie właśnie owo kwestionowanie status quo. Tak jakby konformizm miał być ceną za wejscie w patriarchalne struktury

Dodane przez EwaCh dnia 19-03-2009 19:41
#12

AJO napisala: wydaje mi się, że problemem nie jest agenda sama w sobie jako taka, ale wpasowywanie jej w dotychczasową patriarchalną strukturę i jej działanie na dotychczasowych patriarchalnych zasadach.


W pewnej mierze agenda tez jest problem, bo oparta na pewnych zalozeniach, pewne sprawy sa poruszane, inne nie. Osadzenie gender mainstreaming w zarzadzaniu roznorodnoscia powoduje, ze gm bierze dobrodziejstwo inwentarza, to jest wymazanie sprzecznosci interesow i konfliktow , w tym z patriachatem. Tego nie widac w jezyku gender mainstraiming.

Dodane przez marzena25 dnia 19-03-2009 19:41
#13

S-Kleemann i D. Plehwe zwracają uwagę na to, ze idea GM nie jest obecnie prawnie i politycznie wiążąca, gdyż brak brak jest m.in możliwosci składania skarg itd. GM jest rzeczywiscie promowany przez europejskie władze, ale są wielkie różnice w jego wdrażaniu w państwach narodowych.

Dodane przez AJO dnia 19-03-2009 19:45
#14

[b]magdalenaO napisał/a: A może jest tak, że te feministki któym zależy na zmianie zasad mają nikłe szanse by wejść w struktury władzy - dyskwalifikuje je paradoksalnie właśnie owo kwestionowanie status quo. Tak jakby konformizm miał być ceną za wejscie w patriarchalne struktury

bo radykalizm i emocjonalne zaangażowane dyskwalifikuje i sprawia, że jesteś niepoważna...sic.
ale z drugiej strony radykalizm zawsze idzie w którąś stronę. Same stwierdziłyśmy, że nie ma jednego feminizmu. Teraz pytanie retoryczne który feminizm powinien się znaleźć na stanowisku? Być może dlatego pełnomocnik/czka nie powinna być jedną osobą a pewną grupą...

Dodane przez EwaCh dnia 19-03-2009 19:48
#15

Budzi moja watpliwosc podzial na dobre i zle pelnomocniczki. Paradygmat praw kobiet i kobiety-czlowieka to jednak zupelnie inna rama niz rowny status.

Natomast co do Magdaleny Srody przyczynila sie do widzialnosci niektorych spraw kobiet, ale jednak dokumenty ktore publikowala czy zamawiala jako pelnomocniczka byly oparte na siatce pojeciowej gdzie formalna rownosc i stereotyp jako przyczyna i objaw ucisku. Niestety ta prosta i politycznie przedatna (dla neoliberalow) interpetacja zostala upowszechniona jako polska teoria feministyczna

Edytowane przez EwaCh dnia 19-03-2009 20:24

Dodane przez AJO dnia 19-03-2009 19:48
#16

EwaCh napisał/a:
AJO napisala: wydaje mi się, że problemem nie jest agenda sama w sobie jako taka, ale wpasowywanie jej w dotychczasową patriarchalną strukturę i jej działanie na dotychczasowych patriarchalnych zasadach.


W pewnej mierze agenda tez jest problem, bo oparta na pewnych zalozeniach, pewne sprawy sa poruszane, inne nie. Osadzenie gender mainstreaming w zarzadzaniu roznorodnoscia powoduje, ze gm bierze dobrodziejstwo inwentarza, to jest wymazanie sprzecznosci interesow i konfliktow , w tym z patriachatem. Tego nie widac w jezyku gender mainstraiming.

czy można powiedzieć, że GM to pewne zaczątki pożytecznych działań- ale bez podłoża teoretyczno-krytycznego?

Dodane przez Ania Zachorowska dnia 19-03-2009 19:50
#17

Z pewnością jest tak, że "feminizm państwowy" (sformułowanie używane przez Ewę Ch, który według mnie doskonale opisuje ograniczenie w niego wpisane ) wymaga ustepstw. Ja słowa "państwo" używam bardzo szeroko i odpowiada ono tka samym państwom narodowym, jak i organizacjom ponadnarodowym. Raport UNDP Polityka równości płci, też jest przykładem takiego kompromisu. Kompromis polegał na tym, że należało problem opisać w 20 stronach według schematu. Jest on z pewnością bardzo nierówny. Kwestia uczestnictwa kobiet w rządzaniu jest przedstawiona numerycznie. Ciekawe fragmenty dotyczące pracy, w których autorki w częsci tzw. teoretycznej skupiły się na prezentowaniu nieodpłatnej (jak i płatnej) pracy kobiet, zakończony jest opisem dobrych praktyk, który zupełnie nie odpowiada wcześniejszym treściom. Praktyki te dotyczą przedsiębiorczości kobiet.
No i wreszcie kwestia wskaźników. Są ludzie, którzy wierzą, że odpowiednio dobrane wskaźniki są w stanie zaprezentować dobrze obraz rzeczywistości. Ja uważam, że nie jest to możliwe.

Dodane przez EwaCh dnia 19-03-2009 19:51
#18

uwazam, ze jednak warto rozdzielic agendy feministyczne (w liczbie mnogiej) od agend rownego statusu, gender mainstreaming etc. Nawet ze strategicznego punktu widzenia jesli za plecami kobiet w rzadach nie stoi bardziej radykalny ruch feministyczny, to one nie moga wiele zdzialac, nic ich nie popycha do przekraczania organizacyjnych barier o ktorych mowilysmy

Dodane przez AJO dnia 19-03-2009 19:53
#19

EwaCh napisał/a:
Budzi moja watpliwosc podzial na dobre i zle pelnomocniczki. Paradygmat praw kobiet i kobiety-czlowieka to jednak zupelnie inna rama niz rowny status.



miałam na myśli raczej zaangażowanie. Środa została pełnomocniczką bo działała i działa nadal...a myśląc o Radziszewskiej cały czas mam przed oczami artykuł na feminotece o wizycie Pio u niej albo listę spraw, które zaniedbała, o które Kochanowski zabiegał...

Dodane przez EwaCh dnia 19-03-2009 19:56
#20

Zamiana feministycznych postulatow na jezyk rownego statusu cofa nas wstecz, to jest przejscie do regul gry, ktore okresla nastawiona na mezyczyzn kultura i ekonomia