Dodane przez
EwaCh dnia 20-03-2008 21:12
#1
Chciałabym zwrócić uwagę na historyczną przemianę. Jeszcze pod koniec lat 1990. na spotkaniach feministycznych rozmawiałyśmy o prawach kobiet. A potem ten dyskurs zniknął, a nowy temat: dyskryminacja przejął nasz język, feministyczna wyobraźnię, zaangażował nasz czas i energie. Co się wiąże z tą zmianą:
Po pierwsze, podobnie jak z dyskursem o tzw 'gender mainstreaming' dyskurs feministyczny jest odpolityczniony, znikają kobiety, problemy władzy i dominacji, zamiast tego rozmawiamy o dyskryminacji, głównie w odniesieniu do rynku pracy.
Po drugie, przyczyny ucisku kobiet (patriachat) znikają z agendy, zamiast tego rozmawiamy prawno-technicznym językiem, poddane jesteśmy władzy prawa bez sprawiedliwości.
Po trzecie, nastepuje redukcja feminizmu do ujęć ekonomicznych. Popularność 'dyskryminacji bierze się z wygody i łatwości jaka ten dyskurs
'przepakowywuje' ucisk kobiet jako problem rynkowy. Jednym z ojców założycieli ekonomii dyskryminacji jest Gary Becker, zagorzały neoliberał, profesor ekonomii na Uniwersytecie w Chicago i laureat nagrody Nobla z 1992 roku, który poddał analizie ekonomicznej domeny społeczne, którymi ekonomia się wcześniej nie interesowała, takie jak rasizm, gospodarstwo domowe, małżeństwo, rodzina, natura ludzka, ujmując je przy tym w kategoriach rynkowych, np. rasizm czy nierówność płci to kwestia niesmaku wobec osób o innym kolorze skóry czy innej płci, toteż przedsiębiorcom, którzy zatrudniają kolorowych czy kobiety należy początkowo rekompensować nieprzyjemność, aby ograniczyć podaż niesmaku. Kalkulacja korzyści rodziny z perspektywy porównywalnych dochodów kobiet i mężczyzn ukazuje, iż kobietom bardziej opłaca się pozostać w domu; męska głowa rodziny jest dobrotliwym patriarchą, który altruistycznie dzieli się swoimi dochodami z członkami rodziny. Redukcja feminizmu do dyskryminacji czy numerycznie kalkulowanych nierówności odpolitycznia, pacyfikuje i wykasowuje feminizm ze sfery publicznej zanim jeszcze zdołałysmy zaistnieć. Można oczywiście próbować przejąć ten język, ale struktura tego dyskursu (nie ma miejsce na analize przyczyn ucisku, można się tylko ślizgać po powierzchni) kolonizuje feministyczna świadomość. O innych politycznych konsekwencjach pisze prof. Brigitte Young (tekst w katalogu tłumaczenia). W moim przekonaniu największa stawka teraz to wrócić do dyskursu praw człowieka i praw kobiet.
Edytowane przez
EwaCh dnia 20-03-2008 21:19