Tytu³: ekologia i sztuka - Think tank feministyczny :: CiaÅ‚o - Polityka - Wiedza

Dodane przez Megi dnia 16-04-2009 20:33
#26

Agata Czarnacka napisał/a:
Chodzi o taktykę prowadzenia krytyki - zaczynanie krytyki od negacji, od fndamentalnego "NIE", czyli nabrania dystansu (sic!) - to jedna możliwość, charakterystyczna dla myśli niemieckiej, w szczególności tradycji heglowskiej. Oraz, jak widzimy, w ogóle dla "kartezjanizmu" w szerokim sensie. Natomiast są także inne modele - pisze o nich Foucault, a ja dodałam kilka przykładów z naszego poletka - gdzie uprawianie krytyki zaczyna się od posłuszeństwa, spełnienia wymogów, poznania, by tak rzec, władzy na własnym ciele. Dopiero pozycja kogoś nieposzlakowanego, kto wypełnia swoje obowiązki (ruch pierwszy: początek krytyki i rozmontownaie dystansu między sobą a przedmiotem poznania), uprawnia do wnoszenia zastrzeżeń (parrhesia).


Nie wiem, czy dobrze rozumiem, ale czy aby wnosić jakieś zastzreżenia muszę być nieposzlakowaną krytyczką? Uważam, że to bardzo osłabiający/neutralizujący chwyt, bo musiałabym "unieść" i przerobić cały ciężar historyczny i kontekstowy zanim cokolwiek poddam krytyce na głos. Takie działanie rozmontowuje założenia sprzeciwu i przenosi całą odpowiedzialność za status quo (które jest poddawane krytyce) na krytykującego.

Uważam, ze takie sprzeciwy powinny być jak najbardziej emocjonalne, immanentne. Im więcej takich doświadczeń wypowiadanych głośno, tym lepiej. Szybko, natychmiast. Bez kontestowania własnych sprzeciwów jeszcze przed ich wypowiedzeniem.