SZUMLEWICZ, KATARZYNA. MIĘŚNIE, KARIERA I SEKS(IZM). 2008
Dodane przez awe dnia May 08 2014 19:52:32
MĘSKOŚĆ W PIŚMIE MEN’S HEALTH
W miesięczniku Men’s Health rzuca się w oczy duża liczba zdjęć młodych mężczyzn z nagimi torsami, a do tego w pozycjach uwydatniających atrakcyjność umięśnionych ciał. Ilustracje te odróżniają pismo od innych periodyków, tak tych adresowanych do mężczyzn, jak i do kobiet. W jednych i w drugich zdjęcia konotujące seksualność mają za temat kobiety, to one są wzorem pożądanego wyglądu albo przyciągają męski wzrok. Nawet Cosmopolitan, który wprost deklaruje, że stawia sobie za cel uatrakcyjnienie życia erotycznego młodych heteroseksualnych kobiet, znacznie częściej zamieszcza fotografie modelek niż modeli. Mimika i układ ciała tych kobiet – podobnie jak kobiet z innych pism - wyrażają uwodzenie, są skupione na patrzącym mężczyźnie i to jemu mają się podobać. Czy męscy modele z Men’s Health wykonują podobne gesty w stosunku do kobiet?
Kim mężczyzna nie jest?
Jakkolwiek modele niewątpliwie budzić mają skojarzenia erotyczne, nie zwracają się bezpośrednio do osoby patrzącej. Łatwo odnieść wrażenie, że są skupieni raczej na sobie, a jeśli ich twarze i ciała wyrażają jakieś uczucie, jest nim pewność siebie. Jak sugerują podpisy, mężczyzn tych wypełnia duma, której powodem jest ciało. Od jego wrodzonych walorów ważniejsze okazuje się to, jak udało się je przekształcić. Muskuły nie są już darem natury, można na nie zapracować jak na majątek. Z pieniędzmi mają i tę wspólną cechę, że trudno je utrzymać. Według Men’s Health prawdziwy mężczyzna kontroluje dietę i zachowuje znakomitą kondycję, toteż jego „rozrywkowy” tryb życia musi ulec ograniczeniom i poddać się rygorom. Pismo rozwija całą filozofię ćwiczeń fizycznych, stanowiących kwintesencję siły i męskości. Bardzo rzadko padają przy tym określenia typu piękno, uroda. Twarze ani ciała pokazywanych na zdjęciach mężczyzn nie wyrażają ani kokieterii, ani chęci podobania się, w czym nie ma nic dziwnego, bo siłownia – według serwowanej w piśmie ideologii – służyć ma utwierdzeniu męskości, nie jej problematyzacji.
Widać to jeszcze mocniej w opisach reklamowanych przez pismo ubrań i kosmetyków, w które należy się zaopatrzyć. Pismo sugeruje coś, co trudno sobie na dobrą sprawę wyobrazić: że akcesoria upiększające służą jedynie aktywnym, podmiotowym działaniom. Oto jak opisywany jest elegancki mężczyzna: „mocny kolor świadczy o pewności siebie”, „krawat daje siłę” (I/II 2007). Chodzi tu wyraźnie o odegnanie widma kobiecości i homoseksualności, kojarzonych z rolą pasywnego obiektu pożądliwych spojrzeń. W artykule poświęconym nowemu wcieleniu męskości, heteropolicie, możemy przeczytać „Okazuje się, że z naszą płcią dzieje się coś dziwnego. Wyglądamy, ubieramy się i pachniemy lepiej, niż kiedykolwiek dotąd”. W związku z tym „Są tacy, którzy twierdzą, że mamy do czynienia z nową wersją mężczyzny metroseksualnego, który próbuje godzić najlepsze cechy męskie oraz żeńskie”. Men's Health jednak nie zgadza się z tą diagnozą: „Stereotyp metroseksualisty odwraca uwagę od prawdziwych potrzeb mężczyzn. Ci odpicowani, narcystyczni faceci, kupujący kolejne kremy do pielęgnacji cery pozostają w mniejszości (…). Heteropolita może mieć gładką skórę, ale wewnątrz jest mężczyzną z krwi i kości!” (IX 2007). W innym numerze pismo odżegnuje się od tego, co żeńskie: „Każda kobieta lubi, gdy jej facet dba o swój wygląd, ale na pewno żadna z nich nie chce się bić ze swoim mężczyzną przy lustrze” (XI 2007).
Istota kobiecości
Jak widać, mimo radykalnych zmian mężczyzna nadal ma do odegrania w heteroseksualnym związku zasadniczo inną rolę niż kobieta. Kim jest idealna partnerka? To nie pokorna kura domowa ani zredukowana do erotyki sex bomba. Kobieta musi być wyzwaniem, reprezentować określony poziom. Oto próbki: „Kobiety aktywne są lepszymi kochankami i szybciej osiągają orgazm” (IX 2007). Żeby poznać interesującą kobietę, należy spełnić m.in. następujące zalecenia: „Czytaj mądre książki publicznie”, „Interesuj się sztuką”, „Odwiedzaj sklepy ze zdrową żywnością” (I/II 2007). Życiowa aktywność i wysoki poziom intelektualny wymarzonych partnerek nie wpływają jednak na przyjętą i postulowaną dysproporcję między płciami. Jedna z porad dotycząca zachowania na randce brzmi: „Prezentuj się jak facet, który ma plan, a niech laska myśli, że to ona podejmuje decyzje” (III 2007). Z zawartego w tym samym numerze tekstu pt. „Wygraj ten mecz” – ilustrowanego zdjęciami sportsmenek w błocie i… szpilkach – dowiadujemy się, że najważniejsze są komplementy. „Ona musi się poczuć ładniejsza, swobodniejsza, dowcipniejsza”. To samo istotne jest w porannym seksie: „musisz udowodnić, że dalej jest dla ciebie atrakcyjna”. Ani słowa o tym, jak prezentuje się mężczyzna! Kobieta w tym ujęciu dąży wyłącznie do jego akceptacji, jego podniecenia. Dalej w tym samym tekście: „Kobiety na ogół oczekują od swojego mężczyzny, że będzie silny, męski, zdecydowany i zdejmie im z głowy mnóstwo problemów (…). Nawet kobiety pozornie zdecydowane i silne tego oczekują (…). Czują się wtedy otoczone opieką i bezpieczne”. Czyż silna kobieta nie czuje się bezpieczna dzięki samej sobie? Nigdy! Jej ograniczenia w tym względzie wynikają z… budowy mózgu.
Oto co na ten temat pisze Men’s Health w artykule zatytułowanym „Zawód – zwycięzca”: „Ona ma większą korę przedczołową odpowiedzialną za jej sumienie (Ale ja mam męża!) i samoświadomość (Nie tu kochanie). Ty masz za to większe jądro migdałowate odpowiedzialne za spontaniczne reakcje (O kurczę, ale laska!). Na uwięzi trzyma je kora przedczołowa, która jest mniejsza u mężczyzn, dlatego faceci mają problemy z cierpliwością w kwestii seksu” (V 2007). Jednocześnie pismo wciąż się powołuje na specyficznie męska samokontrolę. Jak to pogodzić? Mamy tu do czynienia ze sprzecznymi, choć występującymi zawsze razem – i niezwykle rozpowszechnionymi - stereotypami męskiej „powściągliwości” i „niecierpliwości”. To mężczyzna ma – według potocznej mądrości - większy popęd seksualny i trudniej mu się oprzeć pożądaniu, jednak tym co stanowi o męskiej wyższości nad kobietami jest… racjonalna kontrola. Wytłumaczeniem jednoczesnego trwania obu przeświadczeń jest wyjściowe uznanie mężczyzny za kogoś, kto posiada moc sprawczą w dziedzinie seksu: zarówno ulegania popędom, jak i ich tłumienia. To zaś wynika ze sfery pozaseksualnej – mianowicie ze społecznych relacji panowania i podporządkowania.
Men’s Health jednak woli tłumaczyć biologią swoje życzeniowe przeświadczenia, uznane za powszechną praktykę przez wątpliwe źródła naukowe. Oto przykład tautologicznej argumentacji z cytowanego powyżej artykułu: „Potrzeba zachodzenia w ciążę i wychowywania dzieci spowodowały, że kobiety wykształciły w sobie instynkt każący im uprawiać seks przede wszystkim z mężczyznami, którzy będą oddani im i ich dzieciom”. Dlatego – jak twierdzi cytowany dr psychologii z Texas University – „kobiety całego świata niemal zawsze preferują mężczyzn starszych (o ok. 3,5 roku)” oraz „większość kobiet jest znacznie bardziej zainteresowanych zawartością męskiego portfela niż jakakolwiek częścią jego ciała. Kryje się za tym ewolucyjna logika – kobieta szuka kogoś, kto zapewni opiekę jej i jej dzieciom”. Rodzi się pytanie, co ma ewolucja do grubości portfela? Ale na odpowiedź próżno by czekać.
Testosteron motorem kariery
W narracjach Men's Health na temat męskości zamożność stanowi na pozór tylko jeden z jej składników, równie ważny jak chociażby agresja. Wzorce dla czytelników to korespondent wojenny, kierowca rajdowy, członek grupy antyterrorystycznej oraz „facet, który realizuje młodzieńcze marzenia za sterami odrzutowca F-16” (IX 2007). Wszystkie owe ekstremalne zajęcia są w istocie jedynie metaforami wzorca, jakim jest przedsiębiorca. Prawdziwy ideał mężczyzny to dla pisma Sam Walton, założyciel Wal-Martu. Artykuł mu poświęcony nosi tytuł „Wojownik do końca” – i to pomimo iż zapewne nie posiadał wzorcowych muskułów. Agresja i pieniądze w retoryce pisma nieustannie się zresztą przeplatają. „W pewnym stopniu rodzimy się z określonym poziomem ambicji” - czytamy w Men's Health. „Niektórzy z nas idą w świat, rzucając się na wszystko, co mogą dostać. Są aktywni, waleczni, agresywni, głodni wiedzy. Inni zadowalają się okruchami ze stołu. Pomiędzy znajdują się wszelkie odcienie ambicji i dominacji. Pokazuje to, jak różnym poziomem dopaminy i testosteronu dysponujemy”. Men’s Health zdaje sobie sprawę, że kobiecy organizm także zawiera testosteron. Szefowa czy prawniczka mają go więcej niż pielęgniarka, ale z założenia mają mniej magicznej mocy niż mężczyźni… A oto jak działa owa uniwersalna chemia: „Testosteron gra zasadniczą rolę w kwestii ambicji. U tych, którzy mają go więcej, stwierdza się bardziej rozwinięte części mózgu, zwane ciałami migdałowatymi, które właśnie są odpowiedzialne za poziom ambicji. Mężczyźni z wysokim poziomem testosteronu częściej walczą i więcej z siebie dają. Są skoncentrowani na działaniu, na pracy, są wytrwali i uparci (…). Piłkarze, grzechotniki i ogiery – wszyscy mają wysoki poziom testosteronu” (I/II 2007). Znane już skądinąd połączenie „powściągliwości” (koncentracja) z „niecierpliwością” o konotacji seksualnej („ogiery”)...
Idźmy dalej. „Dla mężczyzny osiągnięcia zawodowe to jest w dużej mierze test na dominację, co też wiążę się z wysokim poziomem testosteronu. (…) Jeśli [mężczyźni] mają wystarczający poziom testosteronu i serotoniny, skutkuje to bardzo pożądaną mieszanką agresywności, kompetencji i spokoju, która zjednuje im sympatię otoczenia (…). Wiedza o tym, że jeżeli naprawdę czegoś pragniesz, twój mózg zmieni się, aby to osiągnąć, może być olbrzymią motywacją do zmiany siebie. Dopamina, testosteron i serotonina są załadowane i czekają na hasło cel-pal. Nowe cele odpalają ten ładunek”. Ilustracją do artykułu jest zdjęcie młodego mężczyzny rozpłaszczonego na ścianie firmy z nożem wbitym tuż przy głowie. Jest to adekwatny – choć bynajmniej nie krytyczny - obraz kapitalistycznej realności bez jakichkolwiek gwarancji opiekuńczych. W Men's Health obrona wielkich korporacji idzie w parze z radą, żeby mężczyzna brał co najmniej dwa razy w tygodniu nadgodziny. Jak to pogodzić z codziennymi ćwiczeniami na siłowni, nie wiadomo. Równie zdrowa i zalecana okazuje się rezygnacja ze zwolnienia, kiedy gorączka nie przekracza 38,5 stopnia. To jednak nie wszystko. Prawdziwy mężczyzna znajdzie w swoim pismie rady, jak wykorzystać energię seksualną w pracy!
Kapitalistyczne realia i uroki rodziny
Dominacja, seksualność i kariera bardzo często porównywane są do siebie, jak w tym oto fragmencie wstępniaka: „Istnieje 5 cech, które decydują o zwycięstwie: Waleczność, Talent, Determinacja, Nieustępliwość i Pasja. Można być herosem w pracy, w kontaktach z innymi ludźmi, a nawet (jak by to śmiesznie nie brzmiało) w łóżku. Nie od rzeczy będzie też zadbać o formę i zdrowie, bo – powiedzmy sobie szczerze – kichający heros z zapadniętą klatą trochę traci na swoim prestiżu” (XII 2007). Czy zdrowie będzie rozkwitać od przychodzenia z gorączką do pracy, o to Men's Health się nie kłopocze. Nie zadaje sobie również pytania, czy godne herosa jest „kompetentnie komplementować szefa” (I/II 2007), co zaleca jako niezbędny szczebel kariery. Okazuje się, że narracje o indywidualnych osiągnięciach to jedynie opowieści na użytek czytelników, borykających się na co dzień ze stresem nieco innego typu niż ciągłe podejmowanie nowych, fascynujących wyzwań przez „osobnika alfa”, o którym lubi rozprawiać Men’s Health. Można przypuszczać, że dające poczucie sprawczości ćwiczenia na siłowni, a jeszcze bardziej towarzysząca im filozofia, stanowią raczej substytut dowartościowania dla sfrustrowanych pracowników.
Warto zwrócić uwagę na jeszcze jeden ważny szczegół. Pismo bardzo pozytywnie odnosi się do rodzicielstwa. Prawdziwy heros wspomniany w artykule o heteropolitach, mistrz bokserski Tomasz „Góral” Adamek „kiedy tylko nie nokautuje kolejnych rywali między liniami ringu, spędza czas z żoną Dorotą i dwójką dzieci”. Ilustrację artykułu stanowi umięśniony superman z dzieckiem na ręku, wokół którego skaczą zgrabne akrobatki. Rodzina jest ważniejsza niż dobra zabawa, wzbogaca mężczyzn. Autorzy (Mike Shallcross i Maciej Klimowicz) tak o tym piszą „zamiast co wieczór uganiać się za kobietami, za cel stawiamy sobie stworzenie udanego związku i założenie rodziny. W pracy bierzemy na swoje plecy coraz większą odpowiedzialność, ale już w domu wolimy być dla własnych dzieci fajnymi tatusiami niż ojcami-autorytetami”. Wbrew pozorom deklaracja ta nie oznacza promowania relacji partnerskich w wychowaniu potomstwa. O podziale pracy związanej z dziećmi nie ma w niej ani słowa. Rodzina to jednak dobry argument za tym, by jeszcze bardziej starać się w firmie.