KATARZYNA SZUMLEWICZ. GŁÓWNY WRÓG ANETY KRAWCZYK. 2009
Dodane przez EwaCh dnia March 04 2009 11:55:04
O sprawie Anety Krawczyk powiedziano bardzo wiele z różnych punktów widzenia - tak wiele, że dzisiaj nie ma potrzeby jej streszczać. Wywołała powszechne zainteresowanie, bo zbiegało się w niej kilka ważnych kwestii. Po pierwsze, odnosiła się do rozumienia roli kobiety. Ujawniła seksizm nie tylko w szeregach Samoobrony, ale także innych partii parlamentarnych i przede wszystkim reprezentowanego przez nie społeczeństwa; zmasowana nagonka w Internecie nie pozostawiała wątpliwości co do istnienia nierównych standardów w ocenie kobiet i mężczyzn. Po drugie, oznaczała walkę polityczną i medialną. W jej wyniku partia Leppera i Łyżwińskiego została zmarginalizowana, a Gazeta Wyborcza zyskała punkty w walce ze springerowskim Dziennikiem. Czy dziś, po tym wszystkim, pozostały aspekty tej sprawy, których nie poruszono w trakcie burzliwej dyskusji? Owszem, a co najciekawsze, odnoszą się do kwestii tak ewidentnej, że aż niedostrzeganej: społeczeństwa klasowego, a dokładniej klasowego patriarchatu, który skazuje kobiety w sytuacji Krawczyk na zależność od mężczyzn zajmujących kierownicze stanowiska.
Jak to? – zaoponuje ktosia – przecież temu była poświęcona większość feministycznych komentarzy! Otóż nie. Piętnowały one hipokryzję i sprzeciwiały się odmiennym wymaganiom wobec kobiet i mężczyzn, a przede wszystkim zwracały uwagę na problem molestowania seksualnego. Owe argumenty i postulaty równie dobrze mogły się jednak odnosić do sytuacji, w której władza ekonomiczna nie odgrywa większej roli, a liczy się głównie męska przewaga symboliczna. Nie twierdzę, że wówczas nie należałoby protestować, jednak sprawa Krawczyk była o tyle ważniejsza i trudniejsza, że nie chodziło w niej wyłącznie o seksizm. Innymi słowy, nie była jedynie „obyczajowa”, co znaczy także, iż nie wystarczy zmienić obyczajów (postrzegania roli kobiet i mężczyzn czy rozpowszechnienia stereotypowych wizerunków), by takie zdarzenia przestały mieć miejsce.
Sytuacja Anety Krawczyk przed wstąpieniem do Samoobrony była opłakana, ale trudno powiedzieć, że wyjątkowa. Z problemem samotnego macierzyństwa w realiach bezrobocia zmaga się bardzo wiele kobiet, a przecież nie tylko samotne matki cierpią ubóstwo. Na złą sytuację ekonomiczną kobiet przekłada się przynależność do niższych klas społecznych, co rzecz jasna dotyczy także mężczyzn. Jednak to kobietom pogarsza się pozycja na rynku pracy, gdy urodzą dzieci, to one też mniej zarabiają na tych samych stanowiskach co mężczyźni, a w pracach uznawanych za żeńskie, zarobki są z reguły niższe niż w męskich branżach. To stawia uboższe kobiety w pozycji pełnej zależności od pracodawców. W bełchatowskiej fabryce ekranów i dekoderów Humax kobiety mdlały w pracy za 800-900 zł miesięcznie, ale z niej nie rezygnowały. W fabryce chipsów Frito Lay w Grodzisku Mazowieckim pracownice musiały zgadzać się na seks z przełożonymi (samymi mężczyznami) za to tylko, by zachować nisko płatną pracę.
Przypadek Anety Krawczyk należy rozpatrywać w tym kontinuum. Desperacja kobiet wynika w takich, jakże licznych, sytuacjach z przyczyn strukturalnych. Ani skrajny wyzysk, ani wykorzystywanie seksualne nie dadzą się sprowadzić do wyizolowanej relacji między dwiema osobami: szefem i pracownicą. Aneta Krawczyk trafnie rozpoznała swoje szanse i możliwości. Jako sprzątaczka w szkole skazana byłaby wraz z dziećmi na biedę, którą skłonni do pouczeń publicyści uznali za łatwą do zniesienia. Towarzyszące jej poniżenia – jak przymus odmawiania dzieciom jogurtu czy kpiny ich szkolnych kolegów ze sprzątającej mamy – pod ich piórem zmieniały się w drobne niedogodności, nieporównywalne z zachowaniem "cnoty". Dla Anety Krawczyk nie były to jednak tego typu abstrakcyjne rozważania, lecz życie własne i dzieci, jakiego publicyści, głównie mężczyźni o niezłych zarobkach, nigdy nie zaznali. Godząc się na wykorzystywanie seksualne, zyskała pracę z lepszym wynagrodzeniem, w której się mogła wykazać. Jak wynika ze wszystkich dostępnych źródeł, swoje obowiązki służbowe jako dyrektorka spełniała znakomicie. Była też aktywną i popularną działaczką partyjną. A jednak za dostęp do tej pracy musiała nieustannie płacić seksem z przełożonymi. Alternatywą była wizja wylądowania na bruku.
Załóżmy teraz, że przy niezmienionych warunkach ekonomicznych stereotypy są zwalczane, media przestają rozpowszechniać seksistowskie wizerunki, a podwójne standardy moralności seksualnej zaczynają uchodzić za przeżytek. Oczywiście, w takich okolicznościach nagonka w Internecie nie miałaby miejsca, nadużycia zostałyby szybciej ujawnione i osądzone, zaś sprawcy uznani za winnych. Byłoby też na pewno mniej przypadków molestowania nie polegającego na szantażu ekonomicznym, a samopoczucie większości kobiet uległoby znaczącej poprawie. Nie przeszkodziłoby to jednak następcom Łyżwińskiego wykorzystywać desperację tych z nich, które znalazły się w sytuacji Anety Krawczyk. Uzależnienie ich bytu od pracodawców i innych mężczyzn (a także pracodawczyń, wyzyskujących przymusową sytuację pracownic) wypływa bowiem nie ze stereotypów, ale z tego samego źródła, co one: z uprzedniej wobec nich władzy i podziału wpływów. Dominacja mężczyzn to wraz z rozwarstwieniem ekonomicznym główne źródło drastycznych przejawów wykorzystywania kobiet.
Przeciwko Anecie Krawczyk użyto nie tylko stereotypów seksistowskich, ale także klasowych. Zgodne narzekania publicystów i internautów na jej "wygórowane ambicje” czy wręcz "bezczelność” wpisują się w długą tradycję oskarżania o przesadę ludzi, którzy walczą o zapewnienie im podstawowych dóbr socjalnych, takich jak prawa pracownicze, godziwe emerytury czy dostęp do wykształcenia. Z tego punktu widzenia dążenie Krawczyk do tego, by wykonywać pracę, w której się sprawdzała, zarabiając pensję niższą od średniej krajowej, ale już nie głodową, stanowiła przejaw pychy i arogancji. Biedni powinni bowiem brać z pocałowaniem ręki ochłapy i nigdy nie żądać więcej. Można się nad nimi litościwie pochylić lub pomodlić w ich intencji, o ile na zawsze pozostaną ofiarami. Niedoczekanie, żeby dyrektorowali, posyłali dzieci na uniwersytet czy mieli dostęp do takiej samej opieki medycznej jak zamożni. Niech się cieszą, że pozwala im się żyć i że ktoś chce w ogóle ich wyzyskiwać!
Takie sposoby myślenia trzymają się mocno, oddziałując na życie ludzi tu i teraz - trudno jednak utrzymywać, że klasy społeczne biorą się z klasowych uprzedzeń czy wyobrażeń. Jak już pisałam, stereotypy – czy to dotyczące klasy, ról płciowych, czy łączące oba typy opresji - nie są źródłową rzeczywistością, raczej stoją na straży istniejących stosunków i ułatwiają ich reprodukcję. Często ich histeryczne przywoływanie stanowi próbę powstrzymania zmiany społecznej, co niewątpliwie było ukrytym bodźcem części szczególnie zajadłych ataków na Anetę Krawczyk. Ujawnienie przez nią patriarchalnych praktyk w stosunkach pracy, zagroziło kilku dotychczas niepodważalnym pewnikom. Pokazała kobietom, że można się bronić. W tym sensie odniosła wielkie, trudne do przecenienia zwycięstwo. Innym osiągnięciem była jej przemiana z osoby przestraszonej i niepewnej siebie w kobietę, która wie na czym polega jej godność. Tym ważnym wydarzeniom nie towarzyszyło jednak polepszenie sytuacji bytowej.
Jak dowiadujemy się z tekstu Anety Krawczyk, zamieszczonego na Feminotece ("Kogo obchodzi kim tak naprawdę jest Aneta Krawczyk?"), obecnie nikt nie chce jej zatrudnić. Sytuację pogarsza fakt, że nie otrzymała świadectwa pracy. Chociaż wszyscy wiedzą, gdzie pracowała i dlaczego już nie pracuje, kolejne instytucje odmawiają jej wystawienia tego dokumentu. Aneta Krawczyk nie ma więc nawet prawa do zasiłku dla bezrobotnych. Dodatkowo musi wydawać duże sumy na dojazdy kilka razy w tygodniu do sądu (co jeszcze zmniejsza jej szanse na znalezienie pracy). Na zwrot kosztów może liczyć dopiero pod koniec procesu. Nie jest w tym wyjątkiem. Nieuwzględnianie przez polskie sądy materialnej sytuacji osób procesujących się w praktyce bardzo często oznacza karanie ofiar nadużyć. Tylko pozornie czym innym są kilkunastomiesięczne i dłuższe oczekiwania na wyroki w sprawach o przywrócenie do pracy, podczas których ludzie niesprawiedliwie zwolnieni nie mają z czego żyć.
Córki Anety Krawczyk rosną tymczasem w warunkach niedostatku. Ona sama opowiada, jak musiała udowadniać w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej, że historie o jej ogromnych honorariach są wytworem zawistnej wyobraźni. Dwa tygodnie zastanawiano się, czy jej uwierzyć, nie obyło się bez pouczeń, że istnieją biedniejsi od niej. W końcu otrzymała na siebie i trójkę dzieci zasiłek celowy na żywność w wysokości... 120 zł. Trudności i poniżenia skłaniają ją do refleksji: „Zdaję sobie sprawę, że jeśli można by mówić o jakimś sukcesie przekazu Anety Krawczyk, to tylko w kategoriach edukacyjnych”. Po raz kolejny trafnie rozpoznaje swoją sytuację, a także to, że przemiany świadomości, jakkolwiek ważne, to jeszcze nie wszystko. Dodać można, iż są one niewystarczające zwłaszcza wówczas, gdy nie towarzyszy im precyzyjne rozpoznanie wroga. Nie jest nim seksizm tego czy owego polityka lub pracodawcy, lecz – powtórzę - rozwarstwienie klasowe skazujące ogromne grupy ludzi na pauperyzację oraz władza mężczyzn we wszystkich dziedzinach życia społecznego od rodziny z nierównym podziałem pracy opiekuńczej poczynając, a na kościele, instytucjach państwowych, prawie i strukturze zatrudnienia kończąc.
Artykuł ukazał się na witrynie Feminoteki w lutym 2009.
Link