THINK TANK FEMINISTYCZNY
  • O think tanku

  • BIBLIOTEKA ONLINE

    - opis projektu, zarys marzeń
    - teksty wszystkie (alfabetycznie, wg autorek)
    - teksty polskie
    - tłumaczenia (wszystkie)
    - feminizm/filozofia/polityka
    - feminizm/ekonomia
    - kobiety, ubóstwo, prekariat
    - feminizm / ekologia
    - historia kobiet
    - biblioteki feministyczne w sieci


  • PIELĘGNIARKI

  • EMIGRANTKI


  • WARSZTATY

  • Komentarze i recenzje Think Tanku Feministycznego

  • RAPORTY I DIAGNOZY


  • Feministyczna krytyka ekonomii – kurs online

  • Gender i polityka - kurs online

  • Feministyczna krytyka filozofii - kurs online


  • SZTUKA JAKO KRYTYKA


  • STRONA TOMKA
    SEMINARIUM FOUCAULT
    NEKROPOLITYKA
    PIELĘGNIARKI I POŁOŻNE
    WOLĘ BYĆ
    EKOLOGIA EKONOMIA
    WSPIERAJĄ NAS






    Zobacz temat
    ekologia i sztuka - Think tank feministyczny » Feministyczna krytyka filozofii - kurs online » Sesja 6. Feminizm i marksizm
    Strona 1 z 2: 12
     Drukuj temat
    Patriarchat dzisiaj
    Na pierwszy rzut oka wydaje się, że tradycyjnie pojmowany patriarchat pomału znika. Przyjrzyjmy się definicji Hartmann pod kątem jej aktualności: rnajistotniejszymi elementami dzisiejszego patriarchatu są: heteroseksualne małżeństwo (i towarzysząca mu homofobia); żeńska praca w domu i przy wychowaniu dzieci; ekonomiczna zależność kobiet od mężczyzn (wzmacniana przez regulacje odnośnie rynku pracy); państwo i niezliczone instytucje oparte na relacjach między mężczyznami, takie jak: kluby, organizacje sportowe, związki i grupy zawodowe, uniwersytety, kościoły, korporacje oraz wojsko.r1; Co się zmienia, a co pozostaje takie samo?
     
    magdalenaO
    Dla mnie zmienia się nie tyle patrriarchat co zmieniają się mężczyźni - coraz rzadziej przywdziewają model "macho" i coraz cześciej przyznają się do posiadania cech stereotypowo uznawanych za żeńskie, lub przywdziewania ról stereotypowo kobiecych (męska przedszkolanka, urlop tacierzyński, tzw. metroseksualizm itp.) Zastanawiam się czy kobiety aby również nie przechodzą podobnej metamorfozy - przywdziewając role stereotypowo męskie, kwestionują sam podział na to specyficznie męskie i specyficznie kobiece.
    Tylko znowu nie da się ukryć że powyższe zmiany mają zasięg wciąż jeszcze elitarny...
    mag
     
    Tak, tylko można się zastanowić, czy nie korzystają na tym przede wszystkim mężczyźni. Mogą być empatyczni, seksowni itp, ale nie mogą być podlegli: struktura własności wskazuje na to, że posiadają prawie całą własność na świecie. Wytwarzają też kulturę - przemysł filmowy jest bardziej zmaskulinizowany niż np. górnictwo. Może wiec te zmiany są w dużej mierze kontrolowane, niegroźne, a boją się ich tylko jacyś jaskiniowcy, odbiorcy reklam Mobilkinga?
     
    magdalenaO
    myślę, że my kobiety także na tym korzystamy: mężczyzna staje się dla nas partnerem a nie panem władcą.
    zgadzam się że te zmiany nie stanowią zagrożenia dla istnienia patriarchatu jako takiego, ale zarazem zmieniają jego charakter
    mag
     
    wymuszają też na kobietach "uzupełnianie" wyrw społecznych po tym, jak z pewnych obszarów - np. odpowiedzialności za utrzymanie domu, dzieci, obsługujących ich przynajmniej emocjonalnie kobiet - mężczyźni wycofali się.
     
    jakie są społeczne koszty rezygnacji z bycia autorytetem? coraz częściej mówi się, że kobieta musi być dla swoich dzieci i matką, i ojcem. bycie autorytetem dla ziecka jest też kosztowne, o czym dobrze wiedziała już Mary Wollstonecraft...
     
    W jakimś sensie nam się to opłaca, ale w innym chyba jesteśmy raczej oszukane, tym bardziej jeśli nie będziemy się ograniczać do klasy średniej w naszych analizach. Bo na kobiety spadają koszty tego zmodernizowanego patrairchatu, czasem to są po prostu inne kobiety - na przykład te, które szyją kobietom i mężczyznom z zamożniejszych krajów/środowisk ubrania, te które zajmują się dziećmi kobiet "wyemancypowanych do kariery" itp.
     
    magdalenaO
    Agata Czarnacka napisał/a:
    jakie są społeczne koszty rezygnacji z bycia autorytetem? coraz częściej mówi się, że kobieta musi być dla swoich dzieci i matką, i ojcem. bycie autorytetem dla ziecka jest też kosztowne, o czym dobrze wiedziała już Mary Wollstonecraft...
    ale czym innych jest wymigiwanie się facetów od pełnienia roli rodzicielskiej a czym innym bycie ojcem mniej autorytarnym, a bardziej troskliwym (matczynym) i vice versa. Te role - ojcowska i matczyna nie muszą być tak sztywno rozdzielone. Kazdy rodzic mógłby pełnić je obie..
    mag
     
    jasne, jestem za Smile tylko nie wiem jeszcze, jak to zrobić, jak do tego dopowadzić i jak zagwarantować, że tak wychowane dziecko będzie szczęśliwe i twórcze, a nie będzie chodzącą frustracją jak - wedle niektórych analiz - dzieci hippisów... to nie ironia, tylko poważne pytanie.
     
    magdalenaO
    ale dzieci hippisów nie dość że były puszczone samopas to jeszcze często przejmowały za swoich rodziców odpowiedzialność. Nie da się zagwarantować takiego a nie innego efektu wychowania dziecka niezależnie od tego jaką strategię przyjmiemy
    mag
     
    magdalenaO
    Katarzyna Szumlewicz napisał/a:
    W jakimś sensie nam się to opłaca, ale w innym chyba jesteśmy raczej oszukane, tym bardziej jeśli nie będziemy się ograniczać do klasy średniej w naszych analizach. Bo na kobiety spadają koszty tego zmodernizowanego patrairchatu, czasem to są po prostu inne kobiety - na przykład te, które szyją kobietom i mężczyznom z zamożniejszych krajów/środowisk ubrania, te które zajmują się dziećmi kobiet "wyemancypowanych do kariery" itp.
    to dla mnie jest raczej problem biegunowego podziału świata, na te biedne i te wysokorozwinięte. W tych pierwszych sytuacja i kobiet i dzieci i mężczyzn jest niesłychanie trudna (co nie zmienia oczywiście faktu że kobiety przez to że są kobietami są niejako podwójnie poszkodowane...)
    mag
     
    Przemek
    Chyba raczej nie udowodniono, że dzieci hipisów były bardziej sfrustrowane niż dzieci wychowywane w sposób antyautorytarny. Takie przekonanie to raczej element reakcyjnego dyskursu epoki Reagana.
     
    Ale czy to stwierdzone socjologiczie, czy tylko Houellebecq tak uważa Smile W sensie, że dzieci hipisów są nieszczęśliwe? Naomi Klein chyba jest dzieckiem hipisów i nie jest nieszczęśliwa, a jesli już, to konstruktywnie Smile
     
    och, żartowałam z tymi hipisami, to jasne (inna rzecz,
    ze gdyby takie dzieci nie były od małego przyzwyczajone brać odpowiedzialności za siebie, to może nie godziłyby się tak łatwo na np. uelastycznianie zatrudnienia). chodzi mi o to, że dzieci obecnie też ponoszą ogromne koszty przemian społecznych i że niespójność ról, jakie przyjmują rodzice, może się odbijać na wychowaniu.
     
    magdalenaO
    Katarzyna Szumlewicz napisał/a:
    Ale czy to stwierdzone socjologiczie, czy tylko Houellebecq tak uważa Smile W sensie, że dzieci hipisów są nieszczęśliwe? Naomi Klein chyba jest dzieckiem hipisów i nie jest nieszczęśliwa, a jesli już, to konstruktywnie Smile
    to będzie truizm: wśród dzieci hipisów były i szczęśliwe i nieszczesliwe...
    mag
     
    Przemek
    Ale co to niby jest ta "niespójność ról"? Jak facet nie leje dziecka pasem, to jest to przejaw "niespójnej roli męskiej"?
     
    A jeśli chodzi o to, to rzeczywiście trudno byłoby stwierdzić, że dziś dzieci są "szczęśliwsze". Są na przykład ogromnie bombardowane przez rynek, który stwarza ich osobowości jako pełne resentymentu od najmłodszych lat. Także agresja, ta klasyczna, "męska", bynajmniej nie jest w odwrocie jeśli chodzi o uznawane i promowane postawy.
     
    Przemek napisał/a:
    Ale co to niby jest ta "niespójność ról"? Jak facet nie leje dziecka pasem, to jest to przejaw "niespójnej roli męskiej"?


    jest to świadectwo bezradności, a jednocześnie przyznawania sobie władzy. i jako takie jest bardzo niszczące dla dziecka
     
    Ja bym się z Przemkiem zgodziła - tzn z tą wątpliwoscią. W ogóle nie rozumiem dyskursu o "kryzysie męskości", który podejmują często też feministki. Nie ma żadnego kryzysu męskości. Po pierwsze, ponieważ mężczyźni literalnie rządzą światem, a władza ta się nawet nie chwiele, co najwyżej dołącza do niej jakiś nikły odsetek muszących się dostosować kobiet. Po drugie, nie ma kryzysu, bo mężczyźni wskutek obyczajowego (głównie obyczajowego, bo w innych dziedzinach feminizm ma za małe sukcesy) feminizmu raczej rozkwitają niż przeżywają kryzys. W Anglii moga brać płatne urlopy rodzicielskie, żeby być bliżej dziecka - lae mogą ich i nie brać, obarczyć tym kobiety. Mogą cieszyć się uczuciami, wielością tożsamości seksualnych i jednocześnie lepszym dostępem do ważnych, decydujących funkcji. Mają dostęp do prac typowo kobiecych, ale nie musza ich wykonywać - czy to jest kryzys?
     
    Przemek
    Nie potrafię niestety zrozumieć, dlaczego przyznanie się przez ojca do bezradności miałoby być bardziej destrukcyjne niż przyznanie się do niej przez matkę. Psychoanalitycy na pewno dużo by mówili o funkcji symbolicznej, "imieniu ojca" itp., ale różnorodność sytuacji rodzinnych temu przeczy . To jest mit o tym, że do szczęścia potrzebny jest sztywny podział ról.
     
    Strona 1 z 2: 12
    Przejd do forum:
    Lewicowa Sieć Feministyczna
    Rozgwiazda


    KONKURS
    Pamiętniki Emigrantki


    Logowanie
    Nazwa uytkownika

    Haso



    Nie moesz si zalogowa?
    Popro o nowe haso
    Copyright © 2005
    White_n_Light Theme by: Smokeman
    Powered by PHP-Fusion copyright © 2002 - 2025 by Nick Jones.
    Released as free software without warranties under GNU Affero GPL v3.
    Wygenerowano w sekund: 0.03