Sesja 1. Konstruktywizm społeczny i gender jako narzędzie krytycznej analizy
Prowadzenie: Agata Czarnacka i Katarzyna Szaniawska
Podczas sesji przedstawimy perspektywę społecznego konstrukcjonizmu, zajmiemy się rekonstrukcją analitycznych narzędzi pochodzących z klasycznych tekstów feministycznych dotyczących kategorii gender/społecznej organizacji relacji płci. Szczególną uwagę poświęcimy propozycji Joan Wallach Scott, która ujmuje gender jako element relacji społecznych oparty na postrzeganych różnicach między płciami, oraz jako podstawowy sposób oznaczania relacji władzy
1. Joan Wallach Scott. Gender jako przydatna kategoria analizy historycznej. The American Historical Review, Vol. 91, No. 5. (Dec., 1986). str. 1053-1075. Tłum. Agata Czarnacka Biblioteka Online Think Tanku Feministycznego 2009 http://www.ekologiasztuka.pl/pdf/f0064scott.pdf
2. Sherry B. Ortner. Czy kobieta ma się tak do mężczyzny, jak „natura" do „kultury"? W: Teresa Hołowka, red. Nikt nie rodzi się kobietą. Warszawa: PWN. (1982). (Z tomu Woman, Culture, and Society pod red. M. Zimbalist Rosaldo i L. Lamphere, Stanford 1974). Republikowany w Bibliotece Online Think Tanku Feministycznego (2007) Link
Dodatkowe lektury:
Donna Haraway. Gender do marksistowskiego słownika. Seksualna polityka słowa. Tłum. Adam Ostolski (Z: Gender for a Marxist Dictionary. Sexual Politics of a Word. W: Donna Haraway, Simians, Cyborgs, and Women: The Reinvention of Nature, Free Association Books, London 1991.) Biblioteka Online Think Tanku Feministycznego, 2007. Link
Carole z Vance. Konstruktywizm społeczny. Kłopoty z historią seksualnością. Tłum. Agnieszka Kościańska. W: Gender: perspektywa antropologiczna. Renata Hryciuk i Agnieszka Kościańska, red. Wydawnictwo Uniwersytetu Warszawskiego. (2008).
Dyskusja: kategoria kobiety i społeczna organizacja relacji płci w polskim dyskursie publicznym. Na podstawie poniższych materiałów przygotujemy studium przypadku, które roześlemy przed sesją:
Dokumenty programowe partii politycznych:
Platforma Obywatelska, Polska Obywatelska, maj 2007; Rozdz. 4, Zdrowie finanse, podrozdział Aktywność zawodowa małżonków, str 37-38, oraz Samodzielna i odpowiedzialna rodzina – str 61- 64. Dokument do ściągnięcia z witryny: Link
Prawo i Sprawiedliwość. Aktywność kobiet w życiu publicznym. Bez kobiet ani rusz. Dokument do ściągnięcia z witryny: Link
Posłużymy się także tekstami feministycznymi:
Dawne mistrzynie „....Historia kobiet w odróżnieniu od historii mężczyzn, zwanej zwykle po prostu historią, jest nieciągła, fragmentaryczna, niedopowiedziana, pełna białych plam. Dotyczy to też relacji nauczycielek i uczennic, żeńskich autorytetów i ich naśladowczyń, mistrzyń i spadkobierczyń idei. Kobiety uczyły się od siebie na ogół nieformalnie, ich współpraca miała charakter pozainstytucjonalny. Łączyły je bardziej więzi prywatne niż oficjalne, spotykały się częściej w salonach niż na uniwersytetach. Na szczęście zdarzały się od tej zasady wyjątki, sytuacje, gdy prócz rozmów w zaciszach bawialni i kuchni, prowadziły dyskusje w publikowanych tekstach. Dzięki temu możemy przyjrzeć się fragmentom historii projektowania i tworzenia kobiecych związków i wspólnot.”
Widzimy tu konstrukcję kobiecości niejako „od kuchni” (ale już nie „od obory”), z naciskiem na ciągłość biologiczną i międzypokoleniową wymianę. Mężczyźni na kobiecych salonach to intruzi, to brutale, którzy tylko z rzadka i po wielu upokorzeniach dopuszczają kobiece teksty do publikacji. Zaciszne, estetyczne wnętrza salonów z rzadka też gościły aktywistki socjalistyczne czy Żydówki, które skądinąd znacznie częściej dostępowały „zaszczytu” publikacji, choć w innych czasopismach. Koncentracja na matkach i babkach nie przekłada się na myślenie poza kategoriami rodzinności i rodzinnego egoizmu, a troska o zachowanie ciągłości nie pozwala na pomyślenie prawdziwej zmiany. Jednocześnie wyraźne odgrodzenie sfery męskiej i sfery kobiecej uniemożliwia wejście w dialog – w ramach opracowywania strategii emancypacji wciąż rozpatrujemy redaktorskie ciosy sprzed stu lub więcej lat, to, jak rozmaicie kobietom uniemożliwiano zabieranie głosu. Cytat z: Aneta Górnicka-Boratyńska, „Dawne mistrzynie”, Link
Małgorzata Chmiel, „Refleksja o Matce-KulturzeLink
FORUM, gdzie dyskusja o artykule Joan W. Scott i rozmowy związane ze studiami przypadku jest tutaj: http://www.ekologiasztuka.pl/nekroplityka/forum/index.php
Joan Wallach Scott, Gender jako przydatna kategoria analizy historycznej - streszczenie
Badania historyczne – jak żadna inna dyscyplina nauk o człowieku – nakierowane są na materialność, konkret i zmianę. Bez względu na to, czy nakierowane są na czysty opis, czy też mają ambicję wyjaśniania danych historycznych warunków i fenomenów, przypisując im przyczyny, rzadko kiedy koncentrują się na ciągłości, a w zasadzie nigdy nie powinny zajmować się – przynajmniej nie w nowoczesnej wersji historii jako nauki – uniwersalnością, powszechnikami, tym, co stałe i niezmienne, „naturą” - rozumianą jako wrodzone i ahistoryczne właściwości podmiotów historii.
Takie definiowanie historii przez Joan Scott prowadzi do zakwestionowania dotychczasowej metodologii historycznego badania płci – opartej na siatce pojęć marksistowskich lub psychoanalitycznych, ewentualnie na teoriach rozpatrujących pochodzenie patriarchatu:
„Historyczki feministyczne wykorzystywały cały szereg rozmaitych podejść przy analizowaniu gender, ale ostatecznie sprowadzało się to do wyboru spomiędzy trzech pozycji teoretycznych. Pierwsza, zbudowana w całości siłami feministek, starała się objaśniać pochodzenie patriarchatu. Druga wpisywała się tradycję marksistowską i w niej szukała miejsca dla krytyki feministycznej. Trzecia, zasadniczo podzielona wzdłuż rozłamu na francuski poststrukturalizm i angloamerykańską teorię relacji z obiektem, odwoływała się do wspomnianych różnych szkół psychoanalitycznych, by tłumaczyć wytwarzanie i reprodukcję genderowej tożsamości podmiotu. Teoretyczki patriarchatu swoją uwagę skupiały przede wszystkim na podporządkowaniu kobiet, najczęściej znajdując wytłumaczenie tego stanu rzeczy w męskiej „potrzebie” zdominowania kobiety.”
Wszystkie te teorie mogą mieć ogromne zalety, ale z punktu widzenia studiów historycznych zawodzą o tyle, że zakładają płeć jako uniwersalną stałą, aspekt dwoistej ludzkiej natury, zamiast ją historycznie, a zatem w jej zmienności i kontekstowym uwarunkowaniu – badać. Kategoria „gender”, coraz częściej wykorzystywana jako semantyczny substytut płci, może pomóc przezwyciężyć ten impas. Bez wdawania się w „naturalne” czy biologiczne różnice płci da się dzięki niej badać relację między mężczyznami a kobietami w jej historycznej zmienności. Gender to społeczny wytwór tej relacji, w zasadzie zawsze przypisywany ze względu na płeć biologiczną, ale jakże odmienny w różnych epokach! Zupełnie kim innym była kobieta, a więc i mężczyzna, w epoce elżbietańskiej, a zupełnie kim innym – w swoich zadaniach, wykształceniu, sposobach na przeżycie, a nawet pod względem przypisywanych jej cech charakteru – kobieta wiktoriańska (czy mężczyzna z tego samego okresu).
Właśnie tę zmienność i procesy, które ją warunkują, chce badać społeczny konstrukcjonizm. Kwestionuje wszelkie automatyczne przypisywanie cech i właściwości płciom, nazywając taką postawę esencjalizmem. Wedle Scott jest to sposób na utrwalanie relacji władzy. Wyobraźmy sobie, że chcemy wykluczyć kogoś z ważnej narady, mającej odwrócić bieg spraw społeczności. Najlepiej jest podważyć jego kompetencje poznawczo-decyzyjne (np. nazywając ją „sentymentalną histeryczką” czy „głupią gęsią”), ale dobrze jest też stworzyć tej osobie szereg zajęć, które nie pozwolą jej dotrzeć na naradę, a które tylko ona może wykonać (np. tylko ona może zająć się dzieckiem) itd., itp. Za każdym razem jednak obraz tej osoby jest narzucany z zewnątrz (społecznie), a ponieważ uzyskuje znaczenie – wszyscy się do niego odwołują, kwestionowanie go oznacza wykluczenie na własną prośbę – dana osoba stara się do niego dopasować, lepiej lub gorzej wypełniając stawiane przed nią oczekiwania.
Kategoria gender służy więc do badania, jak społeczeństwo – relacje władzy wewnątrz niego, konflikty, procesy grupowe, rewolucje – konstruuje płeć, a raczej reprezentacje, jakie powinny naśladować kobiety (mężczyźni), aby stać się kobietami znaczącymi, uzyskać znaczenie jako kobiety. Scott proponuje złożoną aparaturę. Kategoria ta opiera się na dwóch stwierdzeniach: gender stanowi konstytutywny element relacji społecznych opartych na postrzeganych różnicach między płciami, a po drugie, gender jest podstawowym sposobem oznaczania relacji władzy.
Pierwsze z tych twierdzeń rozkłada się na kilka elementów – relacje społeczne organizowane ze względu na płeć można analizować pod kątem czterech aspektów organizacji społecznej. Po pierwsze, badając symbole funkcjonujące w danej kulturze. Po drugie, „koncepcje normatywne, które uprzywilejowują pewne interpretacje znaczeń symbolicznych w usiłowaniu ograniczenia [limit and contain] możliwości metaforycznych. Koncepcje te wyrażane są w ramach doktryn religijnych, edukacyjnych, naukowych, prawnych i politycznych i zazwyczaj przyjmują formę ustalonej opozycji binarnej, która daje kategoryczną i niedwuznaczną wykładnię znaczenia tego, co męskie, i tego, co kobiece, męskości i kobiecości. W rzeczywistości te wypowiedzi normatywne uzależnione są od odmowy lub wyparcia alternatywnych możliwości. (...) Pozycja, która wyłania się jako dominująca, przedstawiana jest tak czy owak jako jedyna możliwa.”
Trzeci element historycznej analizy genderowej bada pojęcie polityczności, organizację społeczną i instytucje. Uwzględnia on relacje w ramach gospodarstwa domowego, „pokrewieństwo, a obok (zwłaszcza gdy mamy do czynienia z nowoczesnymi, złożonymi społeczeństwami) rynek pracy (segregowany płciowo rynek pracy stanowi część procesu konstrukcji gender), edukację (zarezerwowane tylko dla mężczyzn, jednopłciowe lub koedukacyjne instytucje również stanowią część tego procesu) oraz politykę państwa [polity] (powszechne prawo wyborcze mężczyzn również stanowi część procesu konstrukcji gender).”
Czwarty element łaczy się z badaniem tożsamości podmiotowej – „sposobów, w jakie tożsamości genderowe są faktycznie [substantively] konstruowane (...) Odkrycia [te należy] przekładać na cały szereg typów działalności, organizacji społecznych i historycznie uwarunkowanych [historically specific] reprezentacji kulturowych.” Scott podkreśla użyteczność formy biografii przy badaniu tego elementu gender.
Połączona, czworaka analiza daje nam złożony i dość kompletny obraz wpisania opozycji płci w organizację społeczną – jednak można ją też przeprowadzić w odniesieniu do jakiegokolwiek innego społecznie konstruowanego zróżnicowania, na przykład rasowego. Kategoria, jaką postuluje Scott, idzie jednak znacznie dalej. Wedle Scott relacja płci przekładająca się na binarną opozycję genders stanowi źródłowy przykład wszystkich innych nierówności, pierwsze zróżnicowanie, można powiedzieć – pierwotne pole władzy, która konstytuuje się w pierwszym rzędzie poprzez wyniesienie mężczyzn i podporządkowanie lub wykluczenie kobiet. Przykłady takiego konstruowania kobiecości/męskości, że przekłada się ono na oznaczanie hierarchii władzy znajdziemy nawet tam, gdzie najmniej byśmy się tego spodziewali – w wielkiej polityce. Wielka polityka, postrzegana jako „bezpłciowa”, swój prestiż funduje przecież – na wykluczeniu kobiet! Przykłady można by mnożyć. Przedstawianie państwa i króla jako pary małżeńskiej, charakterystyczne dla okresu monarchii absolutnych, zamach na władzę królewską jako zamach na rodzinę w pismach krytyków Rewolucji francuskiej itd.
Zróżnicowanie pozycji płci stanowi więc źródłowy warunek kreowania się hierarchii władzy – kreowania się za każdym razem inaczej i w zależności od kontekstu, w połączeniu z przełożeniem tego na organizację społeczną w jej czterech aspektach – symboli, walczących między sobą koncepcji normatywnych, organizacji społecznej/instytucji i wreszcie sposobów budowania się podmiotu (tożsamości podmiotowej). Pełen historyczny obraz gender w danej epoce musi uwzględniać wszystkie te pięć wymiarów. (ACz)
Aktywność kobiet w życiu publicznym czyli 'Bez kobiet ani rusz' dokument konferencji PiS.
Wyobrażenie kobiety jakie wyłania się z dokumentów wspomnianej konferencji opiera się zasadniczo na dwóch przekonaniach:
Kobieta 'z natury' posiada cechy, które predestynują ją do funkcjonowania w sferach prywatnej (domowej) i publicznej w charakterze rozjemczyni, mediatorki odpowiedzialnej za budowanie przyjaznych relacji między członkami rodziny i innych grup, tu pomiędzy politykami. Kobiecie łatwiej jest odczytywać ludzkie nastroje, łatwiej też rozpoznaje ludzkie potrzeby. Więcej przywiązuje uwagi do efektu emocjonalnego. Te predyspozycje powodują, że łatwiej jest nam prowadzić firmę, negocjować, a także prowadzić różnego rodzaju interakcje, zarówno w polityce, w biznesie, jak i w działalności w organizacjach pozarządowych, charytatywnych. Mamy zdecydowanie wyższą inteligencję emocjonalną niż mają mężczyźni.
Kobieta nie jest bytem osobnym, istnieje/jest postrzegana zawsze w relacji do innych osób, tu konkretnie członków rodziny. Najczęściej definiowana jest poprzez funkcje, jakie w rodzinie pełni (żony, ale przede wszystkim opiekunki dzieci: matki i babki). Najwyższą wartością dla niej jest rodzina i jej dobro ma przede wszystkim na uwadze (dokumenty zawierają przestrogi dla kobiet polityków, które muszą uważać na to, jak wyglądają i co mówią, by nie naruszyć tym dobra partii, dzieci i reszty członków rodziny, ich aktywność polityczna nie może kolidować z pracą na rzecz rodziny).
Kobieta polityk powinna być 'kobieca', będąc często wizytówką klubu czy partii, ale ma być także 'męska', czyli decyzyjna i zdeterminowana. Tak więc od kobiet polityków wymaga się znacznie więcej niż od mężczyzn polityków. Koledzy wymagają od nas ciężkiej pracy, większego zaangażowania i my kobiety, aby zostać docenione, zgadzamy się na to. Kobiety w polityce nigdy nie powinny bać się być kobietami. Dzięki naszej kobiecości i możliwości kreowania wizerunku w mediach jesteśmy bardziej zauważalne i mamy większą możliwość prezentowania naszych poglądów. Media dostrzegają kobiety w polityce coraz częściej. Kobieta polityk musi świadomie kreować swój wizerunek zwracając uwagę na wszelkie aspekty marketingu politycznego, tak jak każdy polityk. Prezentując swoją osobę musi zwrócić jednak uwagę na swoją rodzinę, aby jej nie wykorzystać, nie skrzywdzić, a mimo wszystko osiągnąć zamierzony cel. Media prezentując kobietę polityka często sięgają po zbyt osobiste wątki, a my musimy chronić nasze dzieci przed konsekwencjami medialnej sławy, stworzyć zamknięty klosz, aby ochronić naszych najbliższych. Każdy polityk powinien pamiętać, że czasami wystarczy powiedzieć o jedno słowo za dużo prezentując swoje poglądy, a konsekwencje naszych słów odczują nie tylko koledzy partyjni, ale także nasi wyborcy i rodzina. (KSz)
Kobieta w oczach PO
PODATKI
Z argumentacji na rzecz podatku liniowego wynika, że typowy polski
mężczyzna zarabia mocno powyżej średniej krajowej - znajduje się w
drugiej strefie podatkowej, ale blisko już mu do pierwszej. Kobieta -
jego żona - to osoba skrajnie odpowiedzialna za rodzinę, a właściwie
rodzinny budżet: nie podjęłaby pracy, gdyby oznaczało to przeniesienie
rodziny do innej strefy, z konieczności więc nie może sobie pozwolić
na pensję wyższą niż ok. 2 000 zł miesięcznie (przejście z drugiego do
trzeciego progu i w konsekwencji "utrata" 10% łącznych przychodów - w
najlepszej wersji, kiedy dzięki zarobkom żony przechodziłoby się cały
jeden próg podatkowy). Ale oto pojawia się podatek liniowy jako
lekarstwo na tę bolączkę - jego wprowadzenie sprawi, że kobiety z
klasy średniej nie będą się musiały przejmować i będą mogły zacząć
samorealizować się na rynku pracy bez ograniczenia.
RODZINA JAKO MIEJSCE OPIEKI
Oczywiście o tyle, o ile wypełnią swą rolę jako opiekunka "dziecka,
człowieka starego czy osoby niepełnosprawnej lub bezrobotnej". Choć w
tym ostatnim przypadku rozumiemy, że to ona sama może potrzebować
opieki (zob. rozdział o podatkach). Stworzenie warunków przez dostęp
do edukacji i pracy tak, aby rodzina mogła być samodzielna
ekonomicznie, należy chyba rozumieć jako odcięcie dostępu do usług
świadczonych przez państwo, tak by rodzina musiała się przegrupować
wewnętrznie i zrozumieć, jakie są priorytety. A priorytety są takie,
że należy przełamać kryzys demograficzny i doprowadzić do docelowego
wzrostu wskaźnika dzietności do 2,0 (co najmniej dwoje dzieci na
rodzinę). Podstawowym narzędziem wspierania dzietności ma być rewizja
polityki na rzecz rodziny ze względu na koszty, "usamodzielnianie"
ekonomiczne rodziny, zachęcanie do rodzenia dzieci poprzez ulgi i
odpisy podatkowe, "wspierających wzrost dzietności,
a także obniżanie wieku urodzin drugiego i kolejnych dzieci (dodatkowy
bonus podatkowy dla kobiet rodzących drugie dziecko przed ukończeniem
30. roku życia)". Kobieta znów jest strażniczką domowego budżetu, a
niechęć do oddawania rodzinnych pieniędzy państwu skłoni ją nawet do
przyśpieszenia decyzji o urodzeniu dziecka.
ZATRUDNIENIE KOBIET / URLOPY MACIERZYŃSKIE
Mimo zakładanych nierówności wynagrodzeń w rodzinie i rzekomego
częstego rezygnowania kobiet z pracy ze strachu przed wejściem rodziny
w kolejny próg podatkowy, kobieta jest zachęcana do wchodzenia na
rynek pracy (jednak nie kosztem rodziny i zwiększania dzietności).
Pojawiają się hasła w rodzaju "kontrakt opiekuńczy", "sieć małych
przedszkoli rodzinnych", "małe osiedlowe i sąsiedzkie placówki
żłobkowo-przedszkolne". Ponadto system regularnej pracy etatowej
zastępuje się elastycznymi formami zatrudnienia, które maja umożliwić
kobietom łączenie pracy zarobkowej i wychowywania dzieci. Podczas
urlopów wychowawczych ma być zagwarantowany dostęp do szkoleń
(przenikanie się wychowania i pracy).
PROBLEMY:
W programie PO widać jest troskę o społeczeństwo i oczytanie w
najnowszych analizach problemów demograficznych. Silne założenie, iz
kobiety nie rodzą dzieci, gdyż im się to "nie opłaca" albo dlatego, że
boją się problemów z powrotem na rynek pracy. Szkoda jednak, że nie
odniesiono się (poza wzmianką o wzmocnieniu monitorowania systemu
alimentacyjnego) do problemów samotnego rodzicielstwa, rodzin
emigrantów, dyspozycyjności - w sensie wyjeżdżania za pracą - itd.
Elastyczność zatrudnienia w zasadzie odnosi się wyłącznie do kobiet. W
tym sensie kobieta jest zawsze "urodzinniona" i bardziej niż inni jej
członkowie uwikłana w ekonomiczne problemy rodziny. Problem w tym, że
nakierowany na "matrylinearność" i "kobiecość od kuchni" standardowo
funkcjonujący w dyskursie publicznym tzw. "feministyczny" (dworkowy)
wizerunek kobiecy nie wydaje się pomagać w rozmontowaniu instytucji
rodziny jako obzaru wyzysku, gdzie co najmniej jeden rodzic powinien
uzależniać swoje funkcjonowanie ekonomiczne od całości.
W jaki sposób można by spróbować się z tego wydostać? (ACz)
Napisane przez EwaCh
dnia February 16 2009
4008 czyta ·