Przez bardzo dÅ‚ugi czas tak zwany “lewicowy intelektualista” zabieraÅ‚ gÅ‚os i wydawaÅ‚o mu siÄ™, że rozpoznaje prawo przemawiania w roli mistrza prawdy i sprawiedliwoÅ›ci. SÅ‚uchaÅ‚o siÄ™ go, lub też udawaÅ‚, że jest sÅ‚uchany jako reprezentant tego, co uniwersalne. Bycie intelektualistÄ… oznaczaÅ‚o po trosze bycie Å›wiadomoÅ›ciÄ… powszechnÄ…. [...] Już od wielu lat nie wymaga siÄ™ od intelektualisty, by graÅ‚ tÄ™ rolÄ™. [...] IntelektualiÅ›ci majÄ… dziÅ› w zwyczaju pracować nie w sferze tego, co uniwersalne, wyjÄ…tkowe sprawiedliwe-i-prawdziwe-dla-wszystkich, ale w sektorach zdeterminowanych, w konkretnych sprawach, jakie wyznaczyÅ‚y im ich warunki pracy lub życia (mieszkanie, szpital, azyl, laboratorium, uniwersytet, relacje rodzinne i seksualne). Zdobyli w ten sposób z pewnoÅ›ciÄ… o wiele bardziej konkretnÄ… i bezpoÅ›redniÄ… Å›wiadomość rozmaitych walk. Napotkali też w zwiÄ…zku z tym problemy, które byÅ‚y specyficzne, konkretne, czÄ™sto zupeÅ‚nie inne, niż te, z jakimi boryka siÄ™ proletariat czy masy. Pomimo to zbliżyli siÄ™ jednak również do problemów tych ostatnich, myÅ›lÄ™, że staÅ‚o siÄ™ to z dwóch powodów: dlatego, że angażowali siÄ™ w prawdziwe, materialne i codzienne walki oraz dlatego, że rozpoznawali w nich czÄ™sto tego samego przeciwnika, co proletariat, chÅ‚opi lub masy (koncerny miÄ™dzynarodowe, aparat sprawiedliwoÅ›ci i policjÄ™, sprzedawców nieruchomoÅ›ci), choć w nieco innej postaci. To wÅ‚aÅ›nie nazwaÅ‚bym intelektualistÄ… szczególnym, w przeciwieÅ„stwie do intelektualisty uniwersalnego).
Napisane przez EwaCh
dnia April 30 2007
2040 czytañ ·